Główna część obchodów rozpoczęła się w namiocie o godzinie 16:00, jednak obchody zza kulis
wyglądały zdecydowanie inaczej. Osoby chcące upamiętnić również ten dzień na terenie byłego obozu,
dla których zabrakło miejsca, musiały najpierw skontaktować się z Muzeum Auschwitz-Birkenau, by
podać swoje dane i po akceptacji instytucji otrzymać kartę wstępu.

Po zezwoleniu i otrzymaniu wejściówki na teren byłego obozu, osobom tym został wyznaczony tzw.
sektor otwarty. Wejście możliwe z kartą wstępu i dokumentem potwierdzającym tożsamość. Dojazd do
parkingu utrudniony – wyłącznie od strony miejscowości Harmęże. Drogi boczne w trakcie remontu z
zakazami wjazdów, bez żadnych oznakowań dla uczestników dojeżdżających do parkingu. Jak ogłaszał
organizator ze względu na utrudnienia w ruchu, do parkingu będzie można dojechać wyłącznie własnym
pojazdem lub transportem zorganizowanym, bez możliwości dojścia pieszo lub dojazdu komunikacją
publiczną. Będąc już na parkingu od osób przeprowadzających wstępną kontrolę słyszano, że ludzie do
nich wydzwaniają, bo nie mogą dojechać na miejsce – wszędzie zakazy wjazdu i nawigacja szaleje.
Przebieg obchodów można było śledzić z telebimów, jednak wcześniej trzeba było przejść kontrolę
pirotechniczną. Jak co roku ten sam problem. Polska flaga może stwarzać zagrożenie w ruchu lądowym,
bądź też nieopatrznie wybuchnąć w miejscu do którego docierają ludzie z całego świata, by oddać hołd
pomordowanym. Pan policjant prosi mnie grzecznie żebym wyjął i zostawił drzewiec. Grzecznie
odpowiadam, że w regulaminie był wyłącznie zakaz wnoszenia przedmiotów i materiałów
niebezpiecznych i o ile mi wiadomo biało-czerwona flaga takową nie jest. Pan policjant dzwoni do
przełożonych z zapytaniem co ma robić, a ja w tym czasie grzecznie tłumaczę innym panom policjantom
pokazując rozpiskę organizatorów, czego nie można ze sobą zabierać. Napisano o dużych bagażach i
napojach w metalowych termosach, jednak o polskiej fladze ani słowa…
Po konsultacji z przełożonym panowie policjanci dochodzą do wniosku, że mogę przejść kontrolę
pirotechniczną i zabrać ze sobą flagę naszego kraju. Panom serdeczne Bóg zapłać!
Jesteśmy w sektorze otwartym. 4, słownie cztery flagi naszego kraju i garstka ludzi – frekwencja nie
dopisała, to znaczy naród traci pamięć…
Głos zaczynają zabierać byli więźniowie obozu, a po ich przemowach także Ronald S. Lauder oraz
dyrektor muzeum Piotr Cywiński. Czy są to wzruszające chwile? Punkt widzenia zależy od punktu
siedzenia…Chciałbym przytoczyć dla porównania fragmenty wypowiedzi dwóch ocalałych więźniów.
Najpierw Pani Janiny Iwańskiej, która urodziła się 12 czerwca 1930 r. w Warszawie, a następnie Pana
Leona Weintrauba urodzonego 1 stycznia 1926 r. w Łodzi.

„Szanowni Państwo, pół roku temu, w czerwcu, byłam tutaj, żeby uczcić pierwszy transport więźniów do
Auschwitz. Byli to więźniowie polscy, osadzeni w Tarnowie i przewiezieni tutaj. Było to 728 osób. I to
wtedy była 84. rocznica pierwszego transportu. Dzisiaj jestem na 80. rocznicy wyzwolenia obozu, czyli
zakończenia działalności tego obozu. Czyli obóz trwał, Auschwitz, potem razem z Birkenau, cztery i pół
roku. W ciągu tego czasu, chciałabym Państwu zwrócić uwagę na metamorfozę tego obozu. Pierwotnie
był to zwykły obóz dla więźniów politycznych niezadowolonych z okupacji niemieckiej. Głównie to byli
Polacy. Byli tutaj osadzani więźniowie dorośli. Potem Polacy dostali zakaz prowadzenia różnych
związków m.in. Związku Harcerstwa Polskiego, w związku z czym zaczęto aresztować i przywozić do
Auschwitz niepełnoletnich chłopców od 16 do 20 lat za to, że pracowali w harcerstwie. Tak minął rok,
właściwie w tym obozie byli głównie Polacy. W 1941 roku w lipcu obóz ten przekształcił się w obóz
jeniecki dla żołnierzy radzieckich. Przywieziono tu kilkanaście tysięcy żołnierzy radzieckich, ale nie stał
się to obóz jeniecki. (…) Ci Rosjanie najpierw w sierpniu razem z Polakami, którzy byli w Auschwitz byli
poddani próbom gazowania. Na nich podjęto pierwsze próby, który gaz jest najbardziej skuteczny w
zabijaniu ludzi. Następnie we wrześniu tego samego roku 1941, resztę tych jeńców radzieckich
przyprowadzono na teren wioski Brzezinka, tu gdzie jesteśmy w tej chwili. Oni zaczęli budować
Brzezinkę czyli Birkenau. Budowali ją od września do marca następnego roku – czyli całą ciężką zimę.

(…) Obóz został oddany do użytku w 1942 roku w marcu. Z tych 12 000 żołnierzy radzieckich zostało
przy życiu 500 osób i te 500 osób zostało osadzonych w Brzezince. Jak już wybudowali Brzezinkę
zaczęto tam również zwozić kobiety, bo dotychczas tam kobiet nie było. Kobiety nie tylko z Polski, ale
właściwie z całej Europy. Były tutaj kobiety francuskie, belgijski, holenderskie, czeskie, rumuńskie no i
oczywiście największa ilość kobiet polskich. (..) W 1942 roku na jesieni zaczęto budować komory
gazowe i krematoria. W kwietniu następnego roku były już gotowe. Od tego roku zaczęła pracę fabryka
śmierci. Trudno jest nawet policzyć dokładnie ile osób w tym obozie zginęło. (…)
Jak się skończyła wojna w ‘45 roku, to zapanowała euforia na całym świecie właściwie, bo się
skończyła światowa wojna. Wszyscy uważali, że hasło „nigdy więcej wojny”, że już wojny nigdy nie
będzie, że będziemy szczęśliwi. Picasso namalował gołąbka pokoju. Ten gołąbek pokoju był symbolem,
że już będzie tylko pokój, będzie wszystko dobrze. Ale byli jednak ludzie, którzy przewidywali, że to, co
się działo przez tę drugą wojnę światową, to jest niemożliwe, żeby to się już nigdy nie powtórzyło, bo
ludzie już się zrobili tacy nieludzcy, że to jest bardzo możliwe, że to się może powtórzyć. I jeden z
polskich pisarzy eseistów w 1950 roku w „Kulturze” paryskiej publikował eseje o wojnie. […] I na
zakończenie jednego takiego eseju, chciałabym, żeby państwo posłuchali go z uczuciem, napisał tak:
„Jeżeli Europa zrujnowana tymi szaleństwami ma uniknąć zagłady, mieszkańcy jej muszą nauczyć się
lepiej przewidywać skutki naszych czynów. I nie mogą lekceważyć tych, którzy to potrafią. Dla starszych
jest to obojętne. Myślę o młodych, mających życie przed sobą. Wojna i chaos mogą się zacząć wszędzie.
Uciekać więc nie będzie gdzie i po co”
Fragment wypowiedzi Pani Janiny Iwańskiej, po której głos zabrał ocalały z obozu Auschwitz Pan
Leon Weintraub:

„(…) W sierpniu 1944 roku rozpoczęła się likwidacja getta, a my zostaliśmy deportowani do Auschwitz-
Birkenau. Moją mamę, jej siostrę ciocię Ewą, zamordowano tego samego dnia w komorze gazowej i spalono w krematorium. Po tym nastąpiła procedura pozbawienia nas człowieczeństwa. (…)
Zostałem oswobodzony przez wojska francuskie 20 kwietnia 1945 roku. Z powodu osłabienia, wagi 35
kg, diagnozy tyfusu plamistego, przebywałem kilka tygodni w szpitalu (…)”
Jesienią roku 1946 rozpocząłem studia medycyny w Göttingen w Dolnej Saksonii. Wróciłem do kraju, do
Polski w listopadzie 1950 roku i po ukończeniu studiów pracowałem w Klinice Położnictwa i Chorób
Kobiecych Akademii Medycznej w Warszawie. Z powodu wzrastającego w Polsce antysemityzmu
straciłem w lutym 1969 roku moją pracę jako ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego w szpitalu
powiatowym w Otwocku. I we wrześniu tego roku wyemigrowałem wraz z rodziną do neutralnej Szwecji.
Obchodzimy dzisiaj 80. rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz. W tym nazistowskim obozie, miejscu
symbolizującym niespotykane dotąd w historii cywilizacji okrucieństwo w traktowaniu ludzi, miejscu w
którym wprowadzono technikę masowego i przemysłowego mordowania. Odczuwam wielki żal i
ubolewam bardzo, że w wielu krajach Europy, także i w naszym kraju bezkarnie maszerują osoby w
uniformach zbliżonych do nazistowskich i głoszących hasła nazistowskie. Osoby te dumnie nazywają się
narodowcami i utożsamiają się z ideami głoszonymi przez niemieckich nazistów. Utożsamiają się z
ideologią, która pod znakiem złamanego krzyża mordowała tych, których uważała za podludzi. Ta
ideologia, nastawienie, które głosi wrogość, niechęć i nienawiść do innych określa rasizm, antysemityzm i
homofobię jako zalety i to dzieje się w naszym kraju, który doznał tyle szkód, tak wiele ucierpiał podczas
hitlerowskiej, nazistowskiej okupacji. Apeluję do wszystkich ludzi dobrej woli, a przede wszystkim do
młodzieży: bądźcie uczuleni na wszelkie przejawy nietolerancji, niechęci do różniących się czy to
kolorem skóry, wyznaniem, czy też orientacją seksualną.
W dzisiejszym cyfrowym świecie tak trudno jest odróżnić prawdziwe intencje od konsekwentnej
polityki. (…) Proszę o zwielokrotnienie wysiłków w przeciwdziałaniu poglądom, które skutki
ludobójstwa dzisiaj tutaj upamiętniamy. (…)”

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia…
14 czerwca 1940 roku z Tarnowa przywieziono do KL Auschwitz pierwszy transport Polaków,
który zapoczątkował funkcjonowanie niemieckiego obozu koncentracyjnego. Jak wspominała Pani
Janina, obóz ten został stworzony w celu eksterminacji narodu polskiego. Pierwszymi ofiarami byli

Polacy i ironią losu jest fakt, że wśród grupy 728 więźniów znaleźli się również narodowcy. Za oddanie
dla Ojczyzny i pracę na jej rzecz poświęcili swe młode życie, ginąc w niemieckim obozie
koncentracyjnym.
A pozostali? Jak dzisiaj można określić tych Polaków, którzy trafiali do niemieckich obozów
koncentracyjnych za swoje przekonania, pracę na rzecz odbudowy naszego kraju, służbę i całkowite jej
oddanie?
W wystąpieniu Pana Leona, mogliśmy usłyszeć o antysemityzmie w Polsce. Gdy po wojnie wrócił do
Polski w listopadzie 1950 roku, zaraz po ukończeniu studiów pracował w Klinice Położnictwa i Chorób
Kobiecych Akademii Medycznej w Warszawie. Wtedy antysemityzm był zapewne niszczony w zarodku,
kiedy to żydowscy oprawcy zajmujący kierownicze stanowiska w aparacie władzy „Polski Ludowej”
skazywali Polaków na śmierć, za walkę o wolną i niepodległą Polskę. Na śmierć skazywali również tych,
którzy nieśli im pomoc. Prześladowane i torturowane były nie tylko osoby dorosłe, ale także i dzieci. Nie
każdy miał takie szczęście, by w latach 50-tych studiować. Kilkaset tysięcy Polaków w tym okresie było
represjonowanych, kilkadziesiąt tysięcy przebywało w więzieniach, sporo z nich straciło życie… W latach
60-tych z powodu wzmożonego polskiego antysemityzmu stracił pracę i wyemigrował do Szwecji. W
latach 60-tych stracił pracę za sprawą polskiego antysemity, który to zatrudniał go zapewne u siebie w
prywatnym szpitalu…hmm, i wtedy postanowił wyemigrować do Szwecji…Tak się składa, że w latach
60-tych Polacy mieli niewiele do powiedzenia. Niektórzy z nich opuszczali dopiero więzienia, a o tym by
ktoś z nich mógł wyemigrować – mógł sobie tylko pomarzyć. Wielu Żydów w latach 60-tych opuściło
kraj z innych powodów… Represjonowani Polacy tego kraju opuścić zazwyczaj nie mogli.
Taki stan rzeczy najwyraźniej nie przeszkadzał Panu Leonowi. Piszę o tym tylko dlatego, że niestety
nie jest to pojedynczy przypadek. Część ludzi usilnie próbuje wymazać kawał historii tylko dlatego, że
staje się niewygodna i nie pasuje do nowej tworzącej się rzeczywistości. Jako naród mamy z tym
ogromny problem, nie potrafimy sobie z tym poradzić. Jesteśmy bierni, a to w jaki sposób jesteśmy
oczerniani na zachodzie większość z nas nie jest sobie w stanie wyobrazić.
Gdy niektórzy więźniowie zapominają, że był to niemiecki obóz koncentracyjny, minister edukacji
oznajmia światu, że na terenie okupowanym przez Niemcy polscy naziści budowali obozy, gdy wszystkie
zagraniczne gazety zaraz po uroczystości znów piszą o polskich obozach koncentracyjnych –
odpowiedzcie sobie na pytanie, jaka kroi się przyszłość dla naszych dzieci i czy w dzisiejszym cyfrowym
świecie rzeczywiście tak trudno odróżnić prawdziwe intencje od konsekwentnej polityki…

„Jestem Polakiem – więc mam obowiązki polskie.”

Sebastian Śmietana