Zima pokazała wreszcie swoje możliwości, a ośrodki narciarskie błyskawicznie wykorzystują sprzyjające warunki. Po starcie sezonu w Kasinie Wielkiej, Grupa Pingwina otwiera kolejne dwie stacje – Słotwiny Arena w Krynicy-Zdroju oraz Czarny Groń w Rzykach koło Andrychowa. Tym samym miłośnicy nart i snowboardu mogą szykować sprzęt, bo zapowiada się naprawdę udany początek zimy.
Słotwiny Arena: mocny start w piątek i nowa 200-metrowa taśma
W Krynicy-Zdroju śniegu w ostatnich dniach nie brakowało. W środę pokrywa osiągnęła już około 60 centymetrów, a opady ustąpiły dopiero nad ranem. Dzięki temu ekipa stacji mogła przygotować główną trasę, która zostanie otwarta w piątek o godz. 8:00.
Nowością tego sezonu jest zadaszona 200-metrowa taśma transportowa na Słotwince, kierowana przede wszystkim do dzieci i osób zaczynających swoją przygodę z nartami. Kolejne trasy będą dołączane stopniowo, a jeśli pogoda utrzyma się na obecnym poziomie, wkrótce ruszą prace nad snow parkiem.
Słotwiny Arena w piątek będzie czynna od 8:00 do 21:00, z przerwą techniczną na ratrakowanie w godzinach 15:00–17:00.
Czarny Groń: sobotnie otwarcie od… nocnej jazdy
W Rzykach sezon wystartuje nieco inaczej niż zwykle, bo w sobotę o godz. 17:00, i to od razu z nocnym szusowaniem. Na początek czynne będą nartostrada 2A oraz trasa niebieska. Wraz z nimi ruszy wypożyczalnia, szkółki, Knajpa pod Stokiem i Chatka pod Łamaną Skałą.
Do 19 grudnia ośrodek będzie pracował według harmonogramu:
- poniedziałek–piątek: 17:00–21:00
- weekend: 8:00–21:00
W oba przypadki obowiązuje przerwa na ratrakowanie w godzinach 15:00–17:00.
Tuż przed świętami Czarny Groń przejdzie na stałe, całodzienne godziny otwarcia – od 8:00 do 21:00.
Grupa Pingwina: kolejne stacje w blokach startowych
Słotwiny Arena i Czarny Groń to drugi i trzeci ośrodek Grupy Pingwina otwierający sezon po Kasinie. W sieci znajdują się także Skolnity w Wiśle i Kurza Góra, a całość spina popularny Pingwin PASS Ski&Bike, ważny zarówno zimą, jak i latem.
Patrząc na prognozy, które zapowiadają mroźny tydzień i kolejne opady śniegu, wszystko wskazuje na to, że beskidzka zima dopiero się rozpędza. Jeśli ten rytm się utrzyma, przed narciarzami rysuje się sezon, na który czekali od lat.