Miniony weekend dostarczył kibicom siatkówki w regionie pełnej palety sportowych emocji. Najwięcej działo się w Andrychowie, gdzie MKS po pięciosetowym dreszczowcu przegrał u siebie z AKS-em AZS UR Rzeszów 2:3. Spotkanie miało swój rytm i momenty przewagi obu stron, a gospodarze kilkakrotnie byli o krok od przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. Ostatecznie w decydującym secie większą odpornością wykazali się rzeszowianie, kończąc tie-breaka wynikiem 19:17.
Choć wynik rozczarował miejscowych kibiców, warto zauważyć świetną postawę Maksymiliana Łysonia. Wychowanek klubu został uznany za najlepszego zawodnika meczu, co stanowi jeden z nielicznych pozytywnych akcentów tego wieczoru. W tabeli sytuacja drużyny staje się jednak coraz bardziej wymagająca. MKS ma siedem punktów i plasuje się na przedostatnim, 11. miejscu, co wyraźnie pokazuje, że zespół będzie musiał szybko punktować, by uniknąć nerwowej końcówki sezonu.
Emocji nie brakowało również w Kętach. UMKS Kęczanin rozpoczął starcie z AZS AGH Kraków obiecująco, wygrywając pierwszą partię 25:17. Kolejne odsłony należały jednak do krakowian, którzy lepiej wykorzystali własne atuty i zwyciężyli 3:1. Kęczanie pozostają na 9. pozycji w tabeli, mając na koncie dziesięć punktów.
Swoich kibiców nie zdołały także ucieszyć siatkarki Kęczanina. Drużyna kobiet musiała uznać wyższość KSZO SMS Ostrowiec Świętokrzyski, przegrywając 0:3. Najwięcej walki było w trzecim secie, kiedy kęczanki miały szansę przedłużyć mecz, lecz w końcówce zabrakło im dokładności i spokoju. Zespół z Kęt ma sześć punktów i zajmuje ósme miejsce, wciąż pozostając w grze o poprawę pozycji, choć przed nim wiele pracy.
Weekend przyniósł więc sporo wrażeń, ale niewiele punktów. Zarówno drużyny z Andrychowa, jak i Kęt muszą jak najszybciej odnaleźć skuteczność, by nie utknąć w dolnych rejonach tabel.
