Słowem wstępu, żyjemy w “dziwnym” kraju, w którym prezydent nazywa obywateli świniami- bo przecież “Tylko świnie siedzą w kinie” a użycie tego hasła wobec Polaków jest o tyle zabawne, że cały PiS najpierw oskarża Agnieszkę Holland o antypolskość, a później Andrzej Duda, który jest przecież prezydentem partyjnym mówi hasło, które wypowiadane było w kierunku kolaborujących z okupantem niemieckim w trakcie Drugiej Wojny Światowej. 

Hasło “Tylko świnie siedzą w kinie” zawarte zostało w artykule gazety wydawanej przez Armię Krajową.

A później dziwić się, że w kierunku głowy naszego państwa ludzie rzucają epitetami…

Ale wracając do filmu Zielona Granica. Mam z nim ogromny problem. Od strony realizacyjnej spokojnie 7 albo nawet 8/10- świetne zdjęcia oraz kadry, które sprawiają, że mamy wrażenie bycia w samym centrum akcji niemal ramię w ramię z głównymi bohaterami. Film jest również bardzo dobrze zagrany- szczególnie postać strażnika granicznego grana przez bardzo utalentowanego aktora młodego pokolenia Tomasza Włosoka. Do tego wszystkiego mamy świetnie opowiedzianą historię syryjskiej rodziny, która walczy o przetrwanie. I to by było na tyle…

Film “Zielona Granica” jest zdecydowanie za długi- trwa 153 minuty, a już w połowie zaczyna się dłużyć. Po drugie czerń i biel- pewnie już wiecie, że film jest czarno biały i zastanawiam się po co. Produkcja spokojnie mogłaby pozostać w kolorze i wręcz zyskałaby na odbiorze. Być może ta czerń i biel miała wywoływać skojarzenia z “Listą Schindlera” Stevena Spielberga…. A może był to zabieg “dokumentalizujący” tą produkcję, nadający jej z góry pozycję dokumentalnej relacji zdarzeń z pogranicza. Nie wiem, nie rozumiem tego zabiegu w tym przypadku, ale to akurat najmniejszy problem najnowszego filmu Agnieszki Holland. Największym jego problemem jest to, że miałem jako widz wrażenie, że reżyserka próbuje na siłę wepchnąć mi swoje własne przekonania. Jednym słowem poszła na łatwiznę- Strażnicy Graniczni oraz Policja przez 80% czasu pokazani są jako wręcz zwyrodnialcy, którzy traktują uchodźców jak przedmioty czy zwierzęta i w dodatku ślepo wykonujący rozkazy. Oczywiście są te “jasne” strony natury funkcjonariuszy, jednak są to zaledwie dwa przypadki. Przez większość czasu mamy przed oczami ludzi, którzy są pokazani w bardzo złym świetle i mamy ich nie lubić.

Poszedłem zobaczyć ten film, żeby wyrobić sobie swoje własne zdanie i uważam, że to były stracone 153 minuty życia… W ostatecznej ocenie daję 4,5 na 10. I tutaj pojawia się też moje pytanie- po co jest ten film?

Problem na granicy Polsko- Białoruskiej istnieje, ale nie jest winą Straży Granicznej. Jest winą rządu Prawa i Sprawiedliwości. Granica to nie są drzwi do sklepu i należy mieć szacunek do ludzi, którzy jej bronią. Pisowski Rząd miał dużo czasu żeby przygotować pomoc humanitarną, stworzyć jakieś miejsca, z których uchodźcy byliby przerzucani dalej na zachód( tam gdzie docelowo zmierzali) nie zrobił jednak tego i ponosi odpowiedzialność za całą sytuację, którą zapoczątkowała strona białoruska.

Agnieszka Holland pokazując ten film przed październikowymi wyborami nie sprawi, że zwolennik PiSu nagle zmieni zdanie i zagłosuje na Koalicję Obywatelską. Wręcz przeciwnie- wciskając na siłę swoje sympatie oddala widza od postawienia krzyżyka w odpowiednim miejscu na karcie do głosowania. 

Ten film nic nie zmienia a sprawia jedynie, że tworzy się między nami Polakami mocniejszy podział. Wiem, że jest to produkcja fabularna i historie w niej przedstawione nie muszą być prawdziwe, ale poruszając taki temat w tak trudnym czasie w jakim jest Polska, należałoby bardziej się postarać i pokazać dwie strony medalu. Miało być pięknie a wyszło… marnie.

Tak jak wspomniałem film realizatorsko jest nawet 8/10 natomiast cała reszta tej produkcji leży.

Kończąc ten wywód zaznaczam, że nie jest prawdą, iż sale kinowe na każdym seansie “Zielonej Granicy” były puste, wręcz przeciwnie- brakowało wolnych miejsc.

Zdjęcie: Trailer Zielona Granica YouTube