Spółka wskazała na opóźnienia, błędy i ryzyko, że inwestycja nie zostanie zakończona w terminie. Do tego doszły naliczone kary oraz wezwanie do zwrotu zaliczki. Modernizacja, wyceniana na 1,29 mld zł, została w praktyce zatrzymana, a dalszy scenariusz pozostaje niewiadomą.
Porąbka-Żar to obiekt wyjątkowy. Ukryta we wnętrzu góry Żar elektrownia korzysta z Jeziora Międzybrodzkiego jako zbiornika dolnego, a ze sztucznego zbiornika na szczycie jako magazynu energii. Z mocą 540 MW jest drugą co do wielkości tego typu instalacją w kraju i jedyną podziemną. Jej historia sięga lat 70., gdy pierwsze urządzenia zsynchronizowano z siecią 6 stycznia 1979 roku, a końcowy odbiór przeprowadzono w ostatni dzień tego samego roku. Dziś operatorem pozostaje PGE.
Idea budowy takich obiektów w Polsce dojrzewała jeszcze przed wojną, gdy przy zaporze w Porąbce pracował Gabriel Narutowicz. Ostatecznie to masyw góry Żar, z wyjątkowym spadem wody i bliskością dużych odbiorców energii, okazał się najlepszą lokalizacją. Lata projektów, zmiany koncepcji i wreszcie budowa stworzyły zakład, który przez dekady stabilizował krajowy system.
Planowana modernizacja miała nie zwiększać mocy, lecz poprawić sprawność i wydłużyć niezawodną pracę. Wymiana turbozespołów, dostosowanie do nowych wymogów rynku energii i usług systemowych — to wszystko miało sprawić, że elektrownia lepiej wpisze się w proces transformacji. Zamiast tego mamy wstrzymane prace i spór o odpowiedzialność. Mostostal zapowiada analizę decyzji PGE i podkreśla, że widzi sytuację inaczej.
Co dalej z obiektem, który w razie kryzysu potrafi zasilić tysiące domów — na razie nie wiadomo. Jedno jest pewne: stawką jest nie tylko los inwestycji, ale też bezpieczeństwo energetyczne regionu
Zdjęcie: Jerzy Opioła – Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=148100055