Po naszych artykułach dotyczących problemów mieszkańców Targanic k. Andrychowa z dzikimi zwierzętami, w temacie wypowiedzieli się aktywiści.
Od kilku dni na naszych łamach publikujemy artykuły związane z dzikimi zwierzętami, które „grasują” w okolicach Targanic. Ostatnio w artykule:
W temacie dzików, wypowiedział się pracownik Nadleśnictwa Andrychów:
Temat stał się głośny. Poruszyli go aktywiści z grupy miłośników i obrońców przyrody „Chronię Beskid Mały” Publikujemy tutaj cały tekst z facebookowego profilu Chronię Beskid Mały:
„Czas na przeciwny punkt widzenia, oparty na współczesnej nauce, a nie na dramatycznej retoryce antywilczej, prezentowanej przez myśliwych, którzy już raz niemal doprowadzili ten gatunek do wyginięcia.
☞ to nie wilki są powodem pojawienia się dzików w pobliżu domów
☞ dlaczego leśnikom i myśliwym zależy na oskarżaniu wilków?
powody wzrostu populacji dzików
☞ czy dziki są agresywne?
☞ co zrobić, gdy żyje się po sąsiedzku z dzikami?
☞ fałszywa retoryka myśliwych
☞ kto dereguluje naturalne procesy?
☞ chrońmy dziką naturę, bo mamy przywilej mieszkać blisko niej
☞ wiedza
Przede wszystkim dziki nie pojawiają się w miastach czy w pobliżu zabudowań z powodu „ogromnych ilości wilków”. Aktualnie zapewne ponad tysiąc dzików mieszka w samym Krakowie, a tymczasem wilków na razie nie ma w pobliżu tego miasta.
Dzików od jakiegoś czasu przybywa. Teriolodzy oraz ekolodzy lasu stawiają tezę, mówiącą o tym, że:
▶︎ Dodatkowo czynnik stresogenny wzmaga intensywność rozrodczą u tych ssaków, co naturalnie zwiększa populację.
▶︎ Zimy, które stają się z roku na rok mniej mroźne, nie zmniejszają populacji, jak to miało miejsce wcześniej w historii.
▶︎ Kolejnym czynnikiem zaburzającym (przyśpieszającym) cykl miesiączkowy loszek jest powszechna dostępność wysokokalorycznej kukurydzy na polach. Myśliwi doskonale wiedzą o tej korelacji (duża ilość kukurydzy = duża ilość dzików), a mimo to sami dokarmiają i nęcą kukurydzą w ilościach dziesiątek ton rocznie (np. w skali powiatu), oraz posiadają własne pola kukurydzy.
Ale prawdopodobieństwo nieuzasadnionego ataku jest niemal zerowe. Porozmawiajcie z mieszkańcami Krakowa: takie przypadki, to zapewne mniej, niż jeden na 10tysięcy spotkań. Krakowianie żyją na osiedlach z dzikami na co dzień i poza porytymi trawnikami nic nikomu nie ma innych skutków ich przebywania w tym mieście, jeśli ludzie zachowują się rozsądnie i spokojnie.
Osoby żyjące w sąsiedztwie z dzikami wiedzą, że jeśli dzik zacząłby kierować się w ich stronę, to należy w ostatnim momencie odskoczyć. Te zwierzęta są krótkowzroczne i ich ewentualna szarża polega na biegu w linii prostej. Ich taktyka, to przepędzenie wyraźnego zagrożenia (lecz przecież nie każdego przechodzącego człowieka!), ale nie atak sam w sobie.
Niestety z ich rąk ginie z pewnością kilkadziesiąt wilków rocznie w kraju. Być może ta wczorajsza sprawa będzie przełomową i w końcu usłyszymy surowy wyrok dla ludzi tak bardzo nienawidzących naszej przyrody.
Nie dajcie się zastraszyć i wmówić sobie, że to przyroda jest problemem. Żyjemy w jej najbliższym sąsiedztwie, więc powinniśmy lepiej rozumieć sterujące nią mechanizmy i przestać nieustająco skazywać ją za nasze błędy.
Skoro niektórzy wierzą w wyższość gatunku ludzkiego, to może najwyższa pora szczerze uświadomić sobie, kto do tej pory tak niby „górujący” nad innymi gatunkami ma największy wpływ na zmiany? I dlaczego za ew.problemy mamy skazywać na śmierć dzikich mieszkańców naszego rejonu, chcących po prostu żyć w spokoju?”
