Właśnie w tym momencie (13.02) na terenie parkingu odbywa się spotkanie organizatorów Walentykowego Driftu wraz z Policją oraz sołtys Inwałdu Grażyną Stuglik – Nizio. Jak udało się nam ustalić na ten moment, przyniesiono podpisy około 250 osób, prawdopodobnie mieszkańców, którzy są przeciwni całej akcji.

Z jednej strony widać ogromny entuzjazm młodych miłośników motoryzacji, którzy chcą mieć gdzie rozwijać swoje pasje. Z drugiej – nie brakuje głosów sprzeciwu ze strony mieszkańców, którzy obawiają się hałasu, spalin, smrodu i zwiększonego ruchu samochodowego.


Nie da się ukryć, że w regionie brakuje legalnej przestrzeni, gdzie fani driftu mogliby bezpiecznie i zgodnie z prawem oddawać się swojemu hobby. Młodzież zwraca uwagę na to, że w sąsiednich powiatach także nie ma takich miejsc, a jedyną alternatywą pozostaje wyjazd do dużych miast lub – co gorsza – nielegalne „zawody” na ulicach i parkingach, co stwarza realne zagrożenie.

Problemem pozostaje jednak lokalizacja. Powiat wadowicki jest gęsto zaludniony, co oznacza, że znalezienie odpowiedniego terenu nie byłoby łatwe. Hałas ryczących silników i zapach palonej gumy mogłyby irytować okolicznych mieszkańców, którzy już teraz narzekają na głośne przejazdy samochodów tuningowanych.

Czy jest więc szansa na kompromis? Może warto byłoby poszukać rozwiązania, które zadowoli obie strony – młodych pasjonatów motoryzacji oraz tych, którzy cenią sobie spokój? Być może inwestycja w nowoczesne torowe rozwiązania z ograniczeniem hałasu lub wyznaczenie terenu na obrzeżach powiatu rozwiązałoby problem. Jedno jest pewne – temat nie zostanie szybko zamknięty, bo póki co młodzi kierowcy nie mają gdzie się wyszaleć, a starsi mieszkańcy obawiają się, że ich codzienny spokój zostanie zakłócony. Kto wygra tę batalię? Czas pokaże.