Oświęcimski radny otrzymał wiadomość od jednego z mieszkańców, który zwrócił się z apelem o pomoc:

„Bardzo proszę o interwencję w sprawie szpecących ulicę Szpitalną graffiti. Jest to osiedle rodzinne, a nie 'kibicowskie’, co jest nadmiernie okazywane na graffiti.”

W liście podkreślono, że nie tylko treści związane z kibicowaniem budzą sprzeciw, ale także inne, mało estetyczne malunki, które pojawiają się na garażach przy ulicy Szpitalnej.

— Obecnie powstaje kolejne graffiti na garażach od strony hotelu Galicja. Proszę o podjęcie działań zmierzających do upiększenia ulicy, a nie jej dalszego oszpecania — napisał mieszkaniec.


Radny Góralczyk zwrócił się do lokalnych władz z pytaniem o możliwość interwencji. Chciał się dowiedzieć, czy miasto ma prawne narzędzia do kontrolowania umieszczania graffiti na budynkach i czy ktokolwiek występował o zgodę na ich wykonanie. Interesowało go również, czy grupy kibicowskie, np. sympatycy Unii Oświęcim, kiedykolwiek zgłaszały chęć legalnego ozdobienia tego rejonu miasta.

Odpowiedzi na te pytania udzielił prezydent Oświęcimia, Janusz Chwierut.

— Urząd Miasta Oświęcim nie prowadził żadnych uzgodnień z autorami graffiti, zarówno w zakresie lokalizacji, jak i treści — poinformował.

Dodał, że nie odnotowano żadnych wniosków od osób czy grup zamierzających wykonać graffiti na Szpitalnej.

— Ewentualne uzgodnienia mogłyby dotyczyć jedynie zgody na wykonanie stosownych rysunków na obiektach miejskich, a nie prywatnych — wyjaśnił prezydent.

Sytuacja na ulicy Szpitalnej budzi coraz więcej emocji wśród mieszkańców, którzy chcieliby, aby ich osiedle pozostało miejscem przyjaznym dla rodzin. Jak zauważają, graffiti nie tylko psuje estetykę okolicy, ale także wpływa na poczucie bezpieczeństwa i komfort życia.

Fot. Google Maps