Do zdarzenia doszło 3 kwietnia, tuż przed godziną 17. Zaniepokojona ekspedientka jednego ze sklepów poinformowała policję, że w lokalu przebywa przestraszona dziewczynka. Z jej relacji wynikało, że kiedy szła chodnikiem, obok niej zatrzymał się czerwony samochód. Kierowca zaczął coś do niej mówić, co wzbudziło u dziecka niepokój. Dziewczynka nie podjęła rozmowy, nie zbliżyła się do pojazdu – po prostu uciekła. Trafiła następnie pod opiekę rodziców, a sprawą natychmiast zajęli się funkcjonariusze.

Analiza nagrań z monitoringu oraz działania operacyjne pozwoliły ustalić, że do komisariatu sam zgłosił się mężczyzna, który – jak się później okazało – był uczestnikiem opisywanej sytuacji. 46-latek przyznał, że przejeżdżając ulicą, zauważył dziecko, któremu z ręki uciekły baloniki. Zatrzymał się, by zwrócić dziewczynce uwagę, że je zgubiła. Ta jednak, nie rozpoznając mężczyzny, uciekła. Kierowca – nie wiedząc, że wywołał tak duży alarm – odjechał. W rozmowie z rodzicami dziecka policjanci potwierdzili, że dziewczynka niosła balony, z których kilka rzeczywiście jej wypadło.

Choć w tym przypadku nie doszło do próby uprowadzenia czy innych niepokojących działań, sytuacja ta może być dla wielu rodzin cenną lekcją. Dziewczynka zareagowała zgodnie z zasadami bezpieczeństwa – nie weszła w interakcję z obcym dorosłym, nie zbliżyła się do samochodu, a następnie poszukała pomocy.

To przykład świadczący o skutecznej edukacji ze strony rodziców, którzy wcześniej rozmawiali z córką o możliwych zagrożeniach i uczyli, jak postępować w takich sytuacjach. Tego typu rozmowy powinny być stałym elementem wychowania – zarówno w domu, jak i w szkole. O bezpieczeństwie dzieci nie mówi się raz – to temat, który trzeba poruszać regularnie, dostosowując treści do wieku i wrażliwości dziecka.

Również policjanci i nauczyciele odgrywają tu ważną rolę, prowadząc zajęcia profilaktyczne i budując świadomość najmłodszych. Współpraca dorosłych – rodziców, pedagogów i funkcjonariuszy – to najlepsza forma ochrony dzieci przed realnymi zagrożeniami.