Jak podkreśla bloger, problem nie tkwi w szkole, a w presji społecznej i dezinformacji. W lokalnych społecznościach, szczególnie w małych wsiach, głos księdza czy innych autorytetów ma ogromny wpływ na decyzje rodziców. – Słyszałem, że w jednej z parafii duchowny odradzał uczestnictwo w tych zajęciach. To sprawia, że rodzice wolą trzymać się większości, obawiając się, że ich dziecko zostanie uznane za inne – opowiada. Syn blogera, uczeń ósmej klasy, sam wybrał edukację zdrowotną. „Tata, to super przedmiot, dowiem się mnóstwo o zdrowiu i społeczeństwie” – powiedział ojcu. Urbaś podkreśla, że te zajęcia nie sprowadzają się jedynie do tematyki seksualności, jak często błędnie się uważa. To także wiedza o zdrowiu psychicznym, szacunku do siebie i innych oraz radzeniu sobie z problemami, z którymi młodzież mierzy się na co dzień.

Internet szybko podchwycił temat. Wpis Urbasia osiągnął ponad 7 milionów zasięgu, zebrał kilka tysięcy komentarzy i kilkanaście tysięcy reakcji. Dyskusja w sieci pokazała, jak bardzo ten temat dzieli społeczeństwo. Jedni chwalili odwagę chłopca, inni zarzucali rodzicom brak rozsądku. Sam autor bloga apeluje, by rodzice spojrzeli na sprawę szerzej. – Życie jest za krótkie na złe emocje. Szukajmy wiedzy w rzetelnych źródłach, a nie w internetowych komentarzach. Szkoła nie chce zaszkodzić naszym dzieciom. Pozwólmy im korzystać z tych zajęć, bo to wiedza, której często nie dostają w domu – przekonuje.
Dyrektor szkoły w Jaszczurowej, Robert Kadela, przyznaje, że sytuacja jest trudna. – Ten przedmiot powinien być albo obowiązkowy, albo w ogóle go nie powinno być. U nas na zajęcia zapisało się tylko kilkoro uczniów, ale oczywiście lekcje zostaną zorganizowane zgodnie z wytycznymi ministerstwa – zapewnia. Sprawa z Jaszczurowej stała się symbolem szerszej dyskusji: czy edukacja zdrowotna to realne wsparcie dla młodzieży, czy – jak twierdzą jej krytycy – zagrożenie? Jedno jest pewne: historia Marcina Urbasia i jego syna poruszyła tysiące osób i na nowo rozbudziła spór o to, jaką szkołę chcemy tworzyć dla naszych dzieci.