Na Jeziorze Międzybrodzkim od rana trwa skomplikowana operacja wydobycia samolotu, który wczoraj wieczorem wpadł do wody. Awionetka typu Cessna zatonęła po awaryjnym lądowaniu około 150 metrów od brzegu, w rejonie przepompowni na Żarze. Pilot zdołał opuścić maszynę o własnych siłach i nie odniósł poważniejszych obrażeń. Według jego relacji przyczyną wypadku była awaria silnika. Na miejscu pracują strażacy, ratownicy WOPR i policjanci, którzy zabezpieczają teren i nadzorują działania służb technicznych.



Jak ustaliliśmy na miejscu, akcja może potrwać jeszcze kilkadziesiąt godzin. Strażacy przyznają, że warunki są wyjątkowo trudne – deszcz, wiatr i ograniczona widoczność znacząco utrudniają prace. – „Miejsce jest zabezpieczone, a nasi ludzie przez całą noc patrolowali teren, sprawdzając, czy nie doszło do wycieku paliwa ani innych substancji. Na szczęście wszystko jest szczelne, nie ma zagrożenia dla środowiska” – powiedział nam kpt. Tomasz Kołodziej z Państwowej Straży Pożarnej w Żywcu.
Na brzeg właśnie dotarły jednostki ze specjalistycznym sprzętem z Krakowa i Bytomia, wyposażone w podnośniki i dźwigi do wydobycia ciężkich konstrukcji z wody. Strażacy z OSP Międzybrodzie Bialskie nadal monitorują dno jeziora i kontrolują miejsce, w którym spoczywa zatopiona Cessna. W zależności od pogody i decyzji służb, wydobycie samolotu może rozpocząć się jeszcze dziś po południu lub dopiero w piątek rano.
Według wstępnych informacji, za akcję podniesienia maszyny z dna nie będą odpowiadać strażacy, lecz wyspecjalizowana firma, której wybór jest właśnie ustalany. To ona zajmie się również kwestiami technicznymi i ubezpieczeniowymi operacji. Policja, pod nadzorem prokuratury i Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, prowadzi postępowanie mające wyjaśnić przyczyny zdarzenia.
Na razie służby koncentrują się na tym, by samolot jak najszybciej i bezpiecznie wydobyć z jeziora. Cała operacja – jak słyszymy od ratowników – może potrwać jeszcze co najmniej dobę.