Taka informacja pojawiła się w przestrzeni internetowej. Burmistrz Beata Smolec zwraca uwagę, że tego typu problemy jak właśnie zepsuta lampa przy drodze docierają do urzędu okrężną drogą. Czyli np. za pomocą serwisów informacyjnych czy przez facebooka a to tylko wydłuża proces działania w rozwiązywaniu poroblemu.
Pomysł sam w sobie jest świetny. Znacząco przybliża relacje urząd – mieszkaniec. Nasuwają się jednak pewne wątpliwości. Wydaje nam się, że jeśli biuro interwencji będzie działać jak każdy urząd, czyli w postaci pracownika siedzącego w tym biurze i czekającego na petenta, to nic się nie zmieni. A dlaczego? Bo do takiego miejsca trzeba by było iść. Dużo łatwiej jest komuś wysłać wiadomość czy zdjęcie. Pojawić się anonimowo. Prawda jest taka, że ludzie zdecydowanie bardziej wolą napisać maila z fejkowego konta, niż iść i pokazać się osobiście, nawet kiedy działają w dobrej wierze. Doskonałym przykładem są wiadomości od naszych czytelników. Rzadko kiedy informacja o uszkodzonej nawierzchni przychodzi podpisana imieniem i nazwiskiem. Ale nie ma w tym nic złego! Jeśli to miejsce dodatkowo założyło by powiedzmy profil na facebooku czy jakąś skrzynkę mailową, jest szansa na to, że będzie to miało realny wpływ na kształt naszej gminy. I druga sprawa, rzeczy trafiające na tą „skrzynkę” rzeczywiście musiały by być przekazywane dalej do odpowiednich działów czy urzędników.
Podkreślamy. Inicjatywa jest świetna. Wyrażamy jedynie obawy, że na drodze od petenta do urzędnika jest wiele miejsc gdzie coś może pójść nie tak jak powinno, przez co organ mający skomunikować te dwie strony może najnormalniej w świecie nie zadziałać.