W raporcie sporządzonym przez audytora Wojciecha Dudzińskiego pojawiła się informacja, że nie udało się zbadać działalności Centrum Kultury i Wypoczynku w Andrychowie, ponieważ jego dyrektor nie wyraził zgody na udostępnienie dokumentacji. Teraz Leszek Ścibik wyjaśnił, z czego wynikała ta decyzja. Szef CKiW tłumaczył, że zanim formalnie odmówił współpracy, skontaktował się telefonicznie z audytorem. Jak relacjonował, zapytał go wprost, czy został zatrudniony przez Urząd Miejski. Gdy usłyszał, że nie – zrozumiał, że miałby to być audyt zewnętrzny, na który musiałby wyrazić zgodę i sam go sfinansować, a takiej decyzji nie mógł podjąć.

Dodał, że zasięgnął opinii prawnej. Radca prawny urzędu potwierdziła, że Centrum Kultury i wypoczynku jako samodzielna instytucja kultury posiada osobowość prawną, a zewnętrzna kontrola może się odbyć wyłącznie na zlecenie dyrektora. Sam Leszek Ścibik przyznał, że podobne informacje uzyskał wcześniej, zwłaszcza gdy do działu księgowości CKiW zaczęły trafiać maile z prośbą o dane finansowe. To co zrobił Wojciech Dudziński zdaje się być jawną próbą bezprawnego wyłudzenia danych pracowników CKiW. Mało kto również zwrócił uwagę na słowa dyrektora odnośnie realizacji imprez- ze słów Leszka Ścibika, jakie padły na sesji rady miejskiej wynika, że otrzymywał wytyczne odnośnie realizacji wydarzeń kulturalnych, a jak wiadomo, instytucja kultury nie jest formalnie podporządkowana burmistrzowi czy wójtowi danej gminy.

Do sprawy odniósł się także wiceburmistrz Aleksander Kasperek, który potwierdził, że to audytor sam sporządził listę jednostek, które zamierzał objąć kontrolą, a CKiW znalazło się tam z jego inicjatywy – nie z polecenia urzędu.

W dalszej części sesji radni rozpatrywali projekt uchwały dotyczącej zamiaru połączenia Szkoły Podstawowej nr 2 z Przedszkolem nr 1. Propozycja, przedstawiona przez Katarzynę Mydlarz z Gminnego Zarządu Oświaty, zakłada utworzenie zespołu szkolno-przedszkolnego, co ma przynieść wymierne oszczędności i poprawić organizację. Obecnie w jednym budynku działają dwie jednostki, zarządzane przez odrębne dyrekcje. Wyliczyła też potencjalne oszczędności – m.in. 150 tys. zł rocznie, które można by przeznaczyć na nowoczesne wyposażenie placówek.

Nie wszyscy radni byli jednak przekonani. Pojawiły się pytania o konsultacje z rodzicami oraz obawy dotyczące zmian organizacyjnych. Radny Isaac Bada wyraził zdziwienie, że to rada decyduje o kierunku zmian bez uprzedniego dialogu z opiekunami dzieci. W odpowiedzi przewodnicząca Ewelina Szypuła zaproponowała, by przed dalszym procedowaniem uchwały odbyło się spotkanie informacyjne z dyrekcją i rodzicami. – Nie chcemy, by to wyglądało jak narzucanie rozwiązań – zapewniła. Mimo kontrowersji uchwała intencyjna została przyjęta większością jednego głosu – dziesięcioro radnych było „za”, dziewięcioro „przeciw”.

Najwięcej jednak emocji wzbudził punkt obrad poświęcony „wolnym wnioskom”. To właśnie wtedy radna Dorota Okrzesik postanowiła publicznie dać upust swojej frustracji, wygłaszając serię ostrych uwag pod adresem dyrektora CKiW oraz niektórych decyzji władz miasta. Jej wypowiedź była pełna insynuacji i emocjonalnych sformułowań – w tym słynnego już porównania Leszka Ścibika do „kapitana, który opuścił tonący okręt”.

Szybko jednak została sprowadzona na ziemię przez wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej Romana Babskiego, który w odpowiedzi wygłosił jedną z najdłuższych i najbardziej stanowczych wypowiedzi tej sesji. Babski przypomniał, że jest najbardziej doświadczonym radnym w obecnym składzie i nie zamierza biernie przyglądać się sytuacjom, które jego zdaniem godzą w powagę Rady. Wytknął Dorocie Okrzesik nie tylko sposób, w jaki się wypowiada, ale również to, w jaki sposób znalazła się w radzie – przypomniał, że nie została wybrana przez mieszkańców w bezpośrednim głosowaniu, lecz weszła „tylnymi drzwiami”, obejmując mandat po rezygnacji Agnieszki Perończyk-Adamek.

Poniżej skrócona wersja utarczek słownych radnych:

Wolne wnioski na XIII sesji Rady Miejskiej w Andrychowie - Puszczają nerwy