Śmierć 80-letniej kobiety potrąconej przez samochód wywołała lawinę komentarzy w sieci, w których internauci wyrażali swoje zdanie na temat obowiązującego prawa dającego pierwszeństwo pieszym przed pojazdami. Głos opinii publicznej był jednoznaczny – przepisy rzekomo przyczyniają się do wzrostu śmiertelności pieszych. Jednak statystyki policyjne temu zaprzeczają.

Według najnowszych danych Komendy Głównej Policji, liczba ofiar śmiertelnych na przejściach dla pieszych nie wzrosła, a wręcz przeciwnie – zanotowano nieznaczny spadek. Choć nie jest on spektakularny, wykresy jednoznacznie wskazują na tendencję malejącą. Wbrew powszechnemu przekonaniu, piesi nie giną częściej niż przed wprowadzeniem nowych regulacji.

Nie oznacza to jednak, że przepis nie budzi wątpliwości. Zarówno piesi, jak i kierowcy mają coraz większe obawy związane z jego stosowaniem. Piesi, czując się uprzywilejowani, często lekkomyślnie wchodzą na przejścia bez uprzedniego sprawdzenia sytuacji na drodze. Z kolei kierowcy, obciążeni kolejnym obowiązkiem, zamiast koncentrować się na oznakowaniu i sytuacji drogowej, muszą dodatkowo kontrolować chodniki, by przewidzieć, czy ktoś nie zdecyduje się nagle wejść na jezdnię. To z kolei rodzi pytanie – czy przepis rzeczywiście działa tak, jak powinien?

Eksperci wskazują, że kluczowe jest nie tylko prawo, ale również świadomość i odpowiedzialność uczestników ruchu drogowego. Pieszy, choć ma pierwszeństwo, powinien zachować czujność, natomiast kierowca musi być gotowy na niespodziewane sytuacje. Problemem jest również infrastruktura – w wielu miejscach brakuje odpowiedniego oznakowania czy doświetlenia przejść, co potęguje zagrożenie.

Wydaje się więc, że samo prawo nie jest problemem, lecz sposób jego przestrzegania. Zamiast zaogniać konflikt między pieszymi a kierowcami, warto skupić się na edukacji, rozwadze i wzajemnym szacunku na drodze. To one, a nie same przepisy, mogą rzeczywiście poprawić bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu.

wykres – obserwatoriumbrd.pl