Sprawa dotyczy planowanej przebudowy krótkiej, bo zaledwie 768-metrowej ślepej ulicy Spacerowej w Ryczowie – drogi, przy której znajduje się m.in. dom Pana Piotra. Gmina Spytkowice, jeszcze za kadencji byłego wójta Mariusza Krystiana (obecnie posła PiS), zaprojektowała tam drogę o parametrach budzących poważne wątpliwości: poszerzenie do 5 metrów, a w miejscu posesji skarżącego aż do 7 metrów, z dodatkowymi poboczami sięgającymi w sumie 8,5 metra szerokości – tyle, co droga krajowa DK44. Dodatkowo inwestycję zakończyć miał plac manewrowy o powierzchni 144 m².

Mimo że decyzja ZRID została wydana ze skutkiem natychmiastowej wykonalności, Pan Piotr nie poddał się i zaskarżył ją do WSA. Sąd nie tylko przyznał mu rację, ale dosłownie „rozprawił się” z argumentacją urzędników. W wyroku z lutego 2025 roku sąd wytknął organom zarówno formalne błędy, jak i naruszenie podstawowych zasad prawa.

Najpoważniejszym uchybieniem było zaprojektowanie inwestycji na działkach, do których Gmina Spytkowice nie posiadała tytułu prawnego. WSA jednoznacznie stwierdził, że projekt nie powinien w ogóle powstać. Co więcej, jak zauważył sąd, decyzja ZRID została wydana na podstawie nieaktualnych przepisów – specustawa, na której oparto dokument, przestała obowiązywać na pół roku przed jego wydaniem. To poważne uchybienie, które w ocenie sądu całkowicie dyskwalifikowało decyzję.

Kolejny zarzut dotyczył ingerencji w działkę Pana Piotra. WSA wskazał, że doszło do naruszenia zasady proporcjonalności – jego grunt został zajęty w większym stopniu niż to było konieczne, podczas gdy działki sąsiadów, w tym byłego wójta, pozostały nienaruszone. W uzasadnieniu podkreślono również, że nie zachowano standardów prawa budowlanego oraz zignorowano obowiązujące rozporządzenia techniczno-budowlane.

Pomimo jednoznacznej oceny WSA, sprawa nie dobiegła końca. Gmina Spytkowice, pod kierownictwem nowego wójta Krzysztofa Byrskiego, złożyła 17 kwietnia 2025 r. skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Termin ten przypadł na ostatni dzień przed uprawomocnieniem się wyroku. Oznacza to, że Pan Piotr, który dotychczas sam reprezentował swoje interesy przed sądem, będzie musiał uzbroić się w cierpliwość i przygotować na dalszą batalię – tym razem przed NSA, gdzie występowanie bez pełnomocnika procesowego nie jest możliwe.

Wyrok WSA w Krakowie to nie tylko osobiste zwycięstwo mieszkańca nad niesprawiedliwą decyzją administracyjną, ale też przykład, jak ważna jest kontrola legalności działań władzy lokalnej. Choć sprawa zapewne jeszcze długo nie zostanie ostatecznie rozstrzygnięta, jeden wniosek nasuwa się już teraz – determinacja obywatela w obronie swojego domu może zatrzymać nawet rozpędzoną machinę urzędową.