Telewizyjne studia coraz częściej przypominają arenę, na której nie wygrywa merytoryczna wiedza, lecz polityczna lojalność i gotowość do powtarzania partyjnych haseł. Doskonałym przykładem jest poseł Mariusz Krystian – wcześniej wójt Spytkowic, dziś parlamentarzysta, który w krótkim czasie stał się częstym gościem programów publicystycznych. Nie dlatego, że ma doświadczenie w sprawach migracji, zdrowia czy polityki międzynarodowej, lecz dlatego, że jest „pod ręką”, reprezentuje ugrupowanie i potrafi sprawnie odnaleźć się przed kamerą.

Redakcje, zamiast sięgać po ekspertów, którzy mogliby wytłumaczyć widzom zawiłości trudnych tematów, wybierają prostsze rozwiązanie: zaprosić posła, który powtórzy stanowisko swojej partii. To gwarantuje widowisko, szybkie riposty i gorące starcie z oponentem. Ale czy obywatel na tym zyskuje? Wręcz przeciwnie. Zamiast rzetelnej analizy dostaje polityczny spektakl, w którym bardziej liczy się emocja niż fakt.


Poseł Krystian nie jest tu wyjątkiem, lecz symbolem pewnej praktyki. Media zbyt często rezygnują z jakości na rzecz łatwej oglądalności. Zamiast lekarza dyskutującego o systemie ochrony zdrowia – poseł. Zamiast ekonomisty tłumaczącego inflację – poseł. Zamiast prawnika analizującego reformę sądownictwa – znów poseł. Efekt? Widz, który po programie wie tylko tyle, że politycy się nie zgadzają.

Dlatego warto zadać pytanie: czy rolą mediów nie powinno być przede wszystkim dostarczanie rzetelnej wiedzy, a nie organizowanie kolejnych partyjnych przepychanek? W przeciwnym razie telewizja stanie się wyłącznie przedłużeniem sejmowej sali, a widzowie – zamiast być lepiej poinformowani – będą coraz bardziej znużeni powtarzalnym teatrem politycznych frazesów.

Krystianowi można wręcz współczuć – bo to nie on sam pcha się na medialne salony, ale redakcje, które widzą w nim kolejny element układanki: polityka gotowego odegrać swoją rolę w spektaklu.

I tu pojawia się pytanie do nas wszystkich – czy naprawdę chcemy, by telewizja zamieniała się w scenę dla polityków drugiego planu, czy może wreszcie oczekujemy debat, w których głos zabiorą ci, którzy rzeczywiście wiedzą, o czym mówią?

fot. Fb – Mariusz Krystian