Poseł Mariusz Krystian, znany w regionie z tego, że jego święte oburzenie można ustawiać w kalendarzu równie regularnie jak odpust w parafii, znowu daje o sobie znać. Jeszcze nie tak dawno publicznie dramatyzował nad losem uczniów z Suchej Beskidzkiej, którzy dobrowolnie (!) wzięli udział w lekcji o… miesiączce. Tak, chodzi o to naturalne zjawisko, które w połowie ludzkości pojawia się raz w miesiącu od mniej więcej czternastego roku życia. Poseł jednak widział w tym zamach na moralność młodzieży – i to mimo tego, że prywatnie wychowuje zarówno córkę, jak i synów.

Sequel po „Giertychówkach”

Ale teraz – uwaga – mamy sequel. Po „Giertychówkach” czas na „Krystianówkę”. To nie jest nowy gatunek kwiatka doniczkowego, lecz wzór wniosku, dzięki któremu rodzice będą mogli wypisać swoje dzieci z nadchodzącego od września przedmiotu edukacja zdrowotna.


O co chodzi w nowym przedmiocie?

A co to za diabelski wynalazek? Otóż przedmiot, zamiast uczyć dzieci, że bociany przynoszą niemowlęta, ma im przekazywać wiedzę o życiu w społeczeństwie: od podstawowych zachowań społecznych, przez relacje i komunikację, po umiejętność reagowania na molestowanie czy przemoc. Innymi słowy – szkoła ma wreszcie uczyć tego, czego rodzice i nauczyciele od lat mówią, że brakuje.

„Ogromne zagrożenie” według posła

Dla posła Krystiana to jednak „ogromne zagrożenie”. Dlaczego? Bo w programie znajdzie się też kilka zdań o tożsamości płciowej i elementy edukacji seksualnej. I tu, zdaniem posła, zaczyna się koniec świata, upadek cywilizacji i, być może, rychłe nadejście czterech jeźdźców Apokalipsy.

Ironia losu

Cała sprawa ma dodatkowy posmak absurdu, jeśli przypomnimy, że Mariusz Krystian sam kiedyś był nauczycielem. A więc człowiekiem, który teoretycznie powinien rozumieć, jak bardzo młodzi ludzie potrzebują wiedzy praktycznej, bezpiecznej przestrzeni do rozmowy i odpowiedzi na pytania, których nie odważą się zadać przy obiedzie w domu.

Realne potrzeby uczniów

Nowy przedmiot ma przygotować uczniów do tego, by radzili sobie w świecie, w którym – niestety – zdarzają się problemy takie jak molestowanie, depresja, presja rówieśnicza czy trudne wybory życiowe. Ale zamiast rozmowy o realnych potrzebach młodzieży, mamy „Krystianówkę” – dokument, który prawdopodobnie szybciej trafi do memów w internecie niż do poważnej dyskusji o edukacji.

Pytanie na koniec

Czyżby więc poseł Krystian bardziej bał się tego, że młodzież dowie się prawdy o życiu, niż tego, że pozostanie bezbronna wobec realnych zagrożeń?

Jedno jest pewne: edukacja zdrowotna, niezależnie od politycznych „krystianówek”, prędzej czy później trafi do szkół.

Zdjęcie: FB Mariusz Krystian