Mężczyzna domaga się od archidiecezji krakowskiej 1,2 mln zł oraz dożywotniej renty w wysokości 3 tys. zł miesięcznie.
Zgodnie z wyrokiem z stycznia 2025 roku, sąd uznał, że to krakowska kuria powinna odpowiadać za czyny księdza Jana W., ponieważ w czasie, gdy doszło do molestowania, duchowny działał w jej strukturach. Mimo to przedstawiciele metropolity krakowskiego abp. Marka Jędraszewskiego nie tylko zaprzeczają jakiejkolwiek odpowiedzialności, ale też twierdzą, że sprawa jest przedawniona.
Adwokat kurii, mec. Krzysztof Mazur, utrzymuje, że wyłączną odpowiedzialność ponosi sam sprawca, a kościelne władze nie miały wiedzy o jego działaniach.
To nie pierwszy raz, gdy Janusz Szymik staje naprzeciwko instytucji kościelnej w walce o godność. Trzy lata temu pozwał diecezję bielsko-żywiecką, żądając 3 mln zł. Wtedy ruszył głośny proces, który odsłonił kulisy tuszowania nadużyć. Na sali sądowej miał zeznawać sam sprawca, ks. Jan W., który w toku postępowania kanonicznego przyznał się do winy. Wniosek o przesłuchanie złożono również wobec biskupa Tadeusza Rakoczego – hierarchę, którego oskarżano o świadome ukrywanie przestępstw duchownych.
Pomimo postępujących procesów, walka o sprawiedliwość dla Janusza Szymika i innych ofiar wciąż przypomina drogę przez mękę. Po stronie instytucji kościelnych nie widać ani skruchy, ani inicjatywy do zadośćuczynienia. Zamiast realnej odpowiedzialności – uniki prawne i próby odwrócenia uwagi od systemowego problemu.
Zdjęcie autorstwa Adam Bujak/Wydawnictwo Biały Kruk – Ten plik jest fragmentem innego pliku, CC BY 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=55344156
Zdjęcie księdza Jana W.: onet.pl