Władze Wadowic chwalą się skutecznością miejskiego monitoringu, ale mieszkańcy nie podzielają tego entuzjazmu. Burmistrz Bartosz Kaliński opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym podkreślił rolę aż 270 kamer miejskich, mających zapewniać bezpieczeństwo w przestrzeni publicznej. Jak zapewnił, system jest wykorzystywany do walki z kradzieżami, wandalizmem czy niebezpiecznymi sytuacjami na drogach. „Nic nie umknie naszym kamerom!” – napisał burmistrz. Internauci szybko jednak zweryfikowali te deklaracje.
W komentarzach pod postem wybrzmiało sporo rozczarowania. Grzegorz opisał własne doświadczenie z próbą ustalenia sprawcy uszkodzenia auta. Mimo że zdarzenie miało miejsce tuż obok kamery, a on sam przekazał dokładny czas i miejsce incydentu, zarówno straż miejska, jak i policja nie dopatrzyły się winnego. „Podsumowując – komuś się nie chciało po prostu” – podsumował z goryczą.
Maria zwróciła uwagę na brak skuteczności monitoringu w samym centrum miasta, gdzie – jak pisze – regularnie dochodzi do ekscesów z udziałem osób nietrzeźwych. Mimo obecności kamer i straży miejskiej, według niej nikt nie reaguje. „Gdzie są wtedy strażnicy miejscy i Pana kamery?” – pyta retorycznie.
Kolejna komentująca, Marta, ironicznie zauważa, że nawet gdy doszło do podpalenia, monitoring „dziwnym trafem” niczego nie zarejestrował.
Dominika podkreśla z kolei, że monitoring w Wadowicach jest wykorzystywany zbyt wybiórczo i ma ograniczony zasięg. Wskazuje na nocne wybryki młodzieży, rajdową jazdę po ulicach czy brak reakcji służb na ewidentne wykroczenia drogowe. Jej zdaniem – choć system działa, to pozostaje w dużej mierze fasadowy, a nocne patrole są rzadkością.
Choć nie sposób zaprzeczyć, że system monitoringu może być ważnym narzędziem w utrzymaniu porządku, to głosy mieszkańców wskazują, że między deklaracjami a rzeczywistością istnieje wyraźna luka. Pytania o skuteczność i konsekwencję działania służb nie są bezzasadne. 270 kamer to imponująca liczba – ale same urządzenia, bez odpowiedniego nadzoru i realnej reakcji służb, nie wystarczą, by zapewnić realne poczucie bezpieczeństwa.
Post burmistrza miał być zachętą do współodpowiedzialności za wspólne dobro. Stał się jednak przypomnieniem, że mieszkańcy oczekują nie tylko deklaracji, ale i faktycznych działań. Bo Wadowice, jak zauważył sam Kaliński, to wspólne miejsce – i troska o nie wymaga zaangażowania nie tylko obywateli, ale przede wszystkim tych, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo.