W Lgocie znowu będzie się działo. I to nie byle co, tylko Monte Lgota – czyli lokalna odpowiedź na Monte Carlo, tylko że zamiast palmy są lipy, zamiast rajdówek – maluchy i motory, a zamiast celebrytów – pan Staszek z Wysokiej w swetrze z epoki. Ale niech was to nie zmyli – emocji będzie tyle, że niejeden z klasyków zagotuje chłodnicę ze wzruszenia.

Dziesiątego sierpnia 2025, jak przystało na porządne lato w powiecie wadowickim, z Witanowic wystartuje już piąta edycja tego kultowego rajdu. Start przewidziano na 15:30, czyli idealnie – zdążycie po obiedzie, a przed wieczornym meczem. Kolumna pojazdów – błyszczących, terkoczących i niekiedy trzymających się na drucie i wdzięku właściciela – ruszy przez Babicę, Wysoką, Marcyporębę, Nowe Dwory, Tłuczań i Wyźrał, żeby na końcu zatrzymać się w Lgocie. Tam, na terenie Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Wsi Lgota, będzie można wszystko obejrzeć z bliska, dotknąć blachy i powspominać czasy, gdy pas bezpieczeństwa był sugestią, a nie obowiązkiem.

Monte Lgota ma swój rodowód. To nie jest impreza z TikToka. Pierwszy rajd odbył się w 1979 roku – wtedy, gdy na stacjach była tylko benzyna ekstrakcyjna, a w radiu leciało „Autobiografia” Perfectu. Zorganizował go niejaki Jan Białowąs – człowiek, który wiedział, że Lgota to nie tylko miejsce, ale stan ducha. Rajd miał wtedy charakter nawigacyjny – trzeba było wiedzieć, gdzie jechać, a nie tylko czym. I mimo że przez lata tradycja trochę przygasła, to od kilku sezonów znów rozbłysła pełnym światłem reflektorów typu Bosch.


Współczesna edycja to raczej zlot niż wyścig. Nie ma pomiaru czasu, są za to pomiary serca – i to rosnącego z zachwytu. Zjeżdżają się ludzie z różnych stron: jedni przyjeżdżają Fiatem 125p, inni Junakiem, jeszcze inni „maluchem”, który wygląda jakby właśnie wrócił z wakacji w Bułgarii w 1983 roku. A są też tacy, co nie mają żadnego klasyka, ale przychodzą, bo to impreza z duszą, kiełbaską i sąsiadem, który wreszcie ma pretekst, żeby wyciągnąć swoje Syreny z garażu.

Zgłoszenie? Nic prostszego. Nie trzeba PIT‑ów, zgód RODO ani testu sprawności hamulców. Wystarczy napisać komentarz pod postem organizatorów na Facebooku, że jedziecie – i już. Zero biurokracji, maksimum frajdy.

A na miejscu? Piknik, rozmowy, zdjęcia, historie „a pamiętasz jak tym maluchem jechałem do Zakopanego z trzema kolegami i jamnikiem?”. To wydarzenie, które nie udaje wielkiego motorsportu, ale w zamian daje coś znacznie cenniejszego: klimat, wspomnienia i uśmiech. Tu nie trzeba znać się na zaworach i gaźnikach – wystarczy lubić ludzi, zapach benzyny i widok chromowanych zderzaków.

Monte Lgota to nie tylko rajd. To wspólnota. To święto klasyków i ich właścicieli. To kawa z termosu i koce na trawie. To dzieci z zachwytem patrzące na auta bez dotykowych ekranów. To dorosłość, która przypomina sobie dzieciństwo. I to wszystko tu, pod Wadowicami, bez biletów, bez napinki, z sercem na wierzchu i baku pełnym pasji.

Więc nie czekajcie, nie zastanawiajcie się, nie szukajcie wymówek. Czy macie klasyka, czy tylko klasyczne wspomnienia – przyjedźcie. 10 sierpnia 2025 roku Lgota znów stanie się stolicą sentymentów.