Tłumaczenia bywają różne: „to tylko na chwilę”, „miejsca i tak są puste”, „nie było gdzie stanąć”. Problem w tym, że takie myślenie zderza się nie tylko z przepisami prawa, ale i z codziennością osób, dla których miejsce przy wejściu do sklepu czy urzędu nie jest wygodą, ale koniecznością. Kara za bezprawne zajęcie „koperty” to dziś 800 zł i 6 punktów karnych – i choć to spora suma, wydaje się, że nadal nie dla wszystkich wystarczająco odstraszająca.

Jeszcze poważniejsze konsekwencje grożą tym, którzy decydują się na podszywanie pod osobę niepełnosprawną, używając cudzej karty parkingowej. Mandat w takim przypadku wynosi aż 1200 zł. Ale oprócz kwoty, warto zastanowić się nad moralnym ciężarem takiego działania – bo oszustwo w tym przypadku nie uderza w system, a w konkretnych ludzi, dla których przestrzeń publiczna i tak bywa pełna barier.

Problem ten nie dotyczy wyłącznie dużych miast. Przykład z Kęt pokazuje, że również w mniejszych miejscowościach takie sytuacje mają miejsce. Pani Małgorzata, mieszkanka tej miejscowości, zareagowała po tym, jak zauważyła auto bez odpowiednich uprawnień zaparkowane na „kopercie” i zostawiła kierowcy krótkie upomnienie za wycieraczką. – Warto zwracać uwagę i reagować. Jeśli my tego nie zrobimy, to kto? – mówi.

W przedświątecznym zamieszaniu, kiedy parkingi pękają w szwach, pokusa zaparkowania gdziekolwiek bywa silna. Ale niech rozsądek i empatia wezmą górę. Komendant Straży Miejskiej w Kętach Grzegorz Środa przypomina: – Miejsce dla niepełnosprawnych to nie rezerwa dla spieszących się. To przestrzeń, która powstała z myślą o tych, którzy mają trudniej. Okazując im szacunek, pokazujemy, że dojrzeliśmy jako społeczeństwo.

Nie chodzi więc tylko o przepisy. Chodzi o elementarną przyzwoitość. Bo choć łatwo zaparkować nie tam, gdzie trzeba, o wiele trudniej spojrzeć potem w lustro.

Źródło: Kety.pl

Obraz Stephanie Albert z Pixabay