Jeszcze tydzień temu można było mieć nadzieję, że rywalizacja przybierze inny obrót. Po wyrównanych starciach na własnym parkiecie – przegranej 2:3 i zwycięstwie 3:2 – wydawało się, że MKS potrafi postawić się doświadczonym graczom z Podkarpacia. Jednak wyjazdowe mecze w Krośnie brutalnie zweryfikowały nastroje. Gospodarze wykorzystali atut własnej hali, nie pozostawiając złudzeń – wygrali dwa spotkania, najpierw 3:1, a następnego dnia bez straty seta.
Bilans serii, zakończonej stosunkiem 3-1 dla Karpat, mówi sam za siebie. Zespół z Krosna zagra w turnieju półfinałowym o awans do I ligi, a MKS Andrychów musi pogodzić się z tym, że mimo imponującej postawy w rundzie zasadniczej, zabrakło tego czegoś – być może chłodnej głowy, być może lepszej skuteczności w kluczowych momentach.
To bolesna lekcja, ale też kolejny rozdział w historii klubu, który pokazał, że potrafi być groźny dla każdego. Teraz pozostaje czas na refleksję, analizę i regenerację. Ambicji i potencjału drużynie odmówić nie sposób – być może w przyszłym sezonie wrócą silniejsi i bardziej odporni na presję decydujących meczów.