Od 10 czerwca mieszkańcy dzień za dniem informują nas o agresywnym zachowaniu nieznajomego, który bez butów, ubrany jedynie w czarną bluzę, zaczepia przechodniów, pluje na ludzi i pojazdy, a nawet wbiega pod nadjeżdżające samochody.

Według relacji mieszkańców, sytuacja powtarza się codziennie. Mężczyzna ma około 25–28 lat i regularnie pojawia się w różnych częściach miasta, zachowując się w sposób skrajnie niebezpieczny zarówno dla siebie, jak i dla innych. Kilka dni temu miał opluć zaparkowany samochód, a w innym przypadku uderzyć jednego z przechodniów w tył głowy – zupełnie bez powodu. Mieszkańcy Andrychowa nie kryją oburzenia, szczególnie że – jak mówią nieoficjalnie – mężczyzna był już wcześniej hospitalizowany w szpitalu psychiatrycznym w Andrychowie, a mimo to został wypuszczony

„Szedł prosto w naszą stronę, byłam z koleżanką z dziećmi na placu zabaw. Zaczął wypytywać o imiona naszych dzieci i podszedł bardzo blisko, wyszłyśmy stamtąd a on szedł dosłownie 2 metry za nami. Zaczęłyśmy biec do auta. Zachowywał się jak psychicznie chory człowiek. Uciekłyśmy stamtąd do samochodu i wtedy kilku młodych chłopaków podeszło i powiedziało, że wcześniej pluł na nich i wyzywał” – mówi jedna z mieszkanek Andrychowa, przerażona całą sytuacją

Sprawą miała zająć się policja, jednak – jak informują świadkowie – interwencje ograniczają się jedynie do wylegitymowania agresora. Funkcjonariusze nie zatrzymali mężczyzny ani nie skierowali go na obserwację psychiatryczną, mają podobno związane ręce… Ale kto odpowie za zaistniałą sytuację, kiedy ucierpią osoby trzecie?

– Nie chodzi tylko o niepokój, ale o realne zagrożenie. Ten człowiek może zrobić komuś krzywdę – mówi jedna z mieszkanek ul. Rynek. – Nie chcę czekać, aż ktoś przez niego trafi do szpitala albo gorzej.