Zmiana ta budzi jednak kontrowersje – jedni podkreślają jej przełomowy charakter, inni uważają, że wprowadzone modyfikacje są niewystarczające i nie realizują w pełni postulatów środowisk walczących o prawa ofiar przemocy seksualnej.

Koniec domniemania zgody

Najistotniejsza zmiana dotyczy art. 197 par. 1 Kodeksu karnego, który teraz definiuje zgwałcenie jako doprowadzenie innej osoby do obcowania płciowego „przemocą, groźbą bezprawną, podstępem lub w inny sposób mimo braku jej zgody”. Nowelizacja eliminuje więc dotychczasowe domniemanie zgody, które w praktyce oznaczało, że jeśli ofiara nie stawiała wyraźnego oporu, trudno było uznać, że doszło do przestępstwa.

Jak podkreśla posłanka Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic, dotychczasowe przepisy często sprawiały, że jeśli nie było dowodów na zastosowanie przemocy, groźby lub podstępu, organy ścigania nie wszczynały postępowania. Nowa definicja ma to zmienić. Policja i prokuratura będą teraz zobowiązane do badania, czy do kontaktu seksualnego doszło wbrew woli ofiary, niezależnie od tego, czy doszło do aktów przemocy.

Ekspertka z Fundacji Feminoteka, Joanna Gzyra-Iskandar, zwraca uwagę, że poprzednia definicja wykluczała wiele osób doświadczających przemocy seksualnej. – Śledczy oraz sądy koncentrowały się na szukaniu śladów oporu. Jeśli ofiara „zamarzła” w obliczu ataku, nie walczyła, nie krzyczała – sprawa często była umarzana. Teraz to ma się zmienić – podkreśla Gzyra-Iskandar.

Czy nowelizacja jest wystarczająca?

Mimo pozytywnego odbioru nowelizacji wśród organizacji działających na rzecz ofiar przemocy seksualnej, nie brakuje także głosów krytyki. Zdaniem radcy prawnego Adama Kuczyńskiego, który w sądach reprezentuje pokrzywdzone kobiety, przyjęte zmiany „wybiły projektowi zęby”. Ekspert zaznacza, że aby skutecznie wdrożyć standardy wynikające z Konwencji Stambulskiej, przepis powinien brzmieć jednoznacznie: „kto obcuje płciowo z inną osobą bez jej zgody, podlega karze”. Tymczasem nowelizacja zachowuje dotychczasowe sformułowania o użyciu przemocy, podstępie czy groźbach, co w jego ocenie może nadal utrudniać skuteczne ściganie sprawców.

Nowelizacja rozszerza również penalizację sytuacji, w których ofiara nie może świadomie wyrazić zgody – na przykład z powodu odurzenia, nieprzytomności czy niepełnosprawności intelektualnej. W takich przypadkach sprawca może zostać skazany na karę od dwóch do piętnastu lat więzienia. Jednak w ocenie Kuczyńskiego nowe przepisy nadal pozostawiają pole do interpretacji, które mogą działać na niekorzyść ofiar. – Prokurator wciąż musi wykazać nie tylko brak zgody, ale także dowieść, że akt seksualny został wymuszony w określony sposób. To nadal wysoki próg dowodowy – mówi prawnik.

Przełom czy półśrodek?

Zmiana definicji zgwałcenia była od dawna postulowana przez organizacje walczące o prawa ofiar przemocy seksualnej. Z jednej strony nowelizacja eliminuje niekorzystne dla pokrzywdzonych domniemanie zgody, z drugiej jednak – według ekspertów takich jak Kuczyński – nie realizuje w pełni standardów międzynarodowych.

Teraz pozostaje pytanie, jak nowe przepisy będą funkcjonować w praktyce. Czy zmiana faktycznie ułatwi ściganie sprawców przemocy seksualnej? Czy ofiary będą chętniej zgłaszać przestępstwa? Dane z raportu Fundacji Ster z 2016 roku wskazują, że jedynie 8% kobiet w Polsce, które doświadczyły gwałtu, zgłasza to organom ścigania. Czy nowelizacja zmieni tę statystykę?

Eksperci zgodnie podkreślają, że samo prawo to nie wszystko. Kluczowe będzie także przeszkolenie policji, prokuratorów i sędziów oraz zmiana społecznych postaw wobec ofiar przemocy seksualnej. – Każdy seks bez zgody jest gwałtem – podsumowuje Joanna Gzyra-Iskandar. – Teraz najważniejsze, aby nowe prawo rzeczywiście zaczęło działać w praktyce.