Ledwo co przecięto wstęgę, ledwo mieszkańcy zdążyli zrobić pierwsze zdjęcia panoramy, a już pojawił się ktoś, kto uznał, że najlepszym sposobem na uczczenie nowej atrakcji będzie… jej uszkodzenie. Wiceburmistrz Aleksander Kasperek poinformował w Radiu Andrychów, że oberwał monitor i bramka wejściowa. Minęło kilka dni, a wieża zdążyła już poznać ciemną stronę ludzkiej kreatywności.

Trudno tu mówić o przypadku. Tego nie zrobił wiatr, nie zrobił też jeleń w przypływie ciekawości. To zrobił człowiek — ktoś, kto wszedł, popatrzył na nowy, ładny obiekt i pomyślał sobie: „A może by tak coś rozwalić?” No ręce opadają. Trzeba mieć naprawdę szczególne podejście do życia, by inwestycję zrobioną dla wszystkich traktować jak darmowy zestaw do demolki.

I tu dochodzimy do sprawy ważniejszej niż sam monitor. Bo ilekroć powstaje w Andrychowie coś nowego — a to plac zabaw, a to ścieżka, a to właśnie wieża — zawsze znajdzie się ktoś, kto koniecznie musi zostawić po sobie ślad. Niestety nie w formie pięknego zdjęcia na Instagramie, ale w formie urwanego elementu, wybitej szybki czy bazgrołu mazakiem. Widocznie niektórzy mają wewnętrzną potrzebę, by pokazać światu, że przyszli i popsuli.


Śmieszne? Tylko trochę. Bo przecież ta wieża powstała właśnie po to, aby mieszkańcy i turyści mogli tu przyjść, odpocząć, popatrzeć na Beskidy i odetchnąć od codzienności. A tymczasem ktoś za punkt honoru bierze sobie, by zniszczyć coś, co w założeniu miało służyć wszystkim.

Można się pośmiać z pomysłowości wandali — mają naprawdę zdumiewającą konsekwencję — ale trudno nie czuć złości. Bo każdy taki akt to nie tylko straty materialne, lecz także sygnał, że nie dbamy o to, co wspólne. A przecież to przestrzeń, którą dzielimy.

Byłoby dobrze, gdyby wieża widokowa służyła do podziwiania panoramy, a nie do testowania, ile wytrzyma monitor i bramka. Warto pamiętać, że to miejsce — jak każde publiczne — jest takie, jak ludzie, którzy z niego korzystają. I oby tych, którzy z szacunkiem podchodzą do wspólnego dobra, było zdecydowanie więcej niż tych, których najwyraźniej swędzi ręka, gdy widzą coś nowego.

A dla autorów „awangardowych eksperymentów” może prosty komunikat: naprawdę da się żyć pięknie bez demolowania. I choć to myśl śmiała — warto spróbować.