Z końcem czerwca z mapy powiatu oświęcimskiego zniknie jedyne miejsce oferujące bezpłatną, ogólnodostępną pomoc psychologiczną i psychiatryczną dla dzieci i młodzieży. Centrum Rehabilis w Oświęcimiu, działające w ramach pierwszego stopnia referencyjnego, przestanie funkcjonować po zakończeniu obecnej umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Decyzja ta wywołała poruszenie wśród mieszkańców i wzbudziła niepokój wśród rodziców i specjalistów pracujących z młodzieżą.
Placówka, którą prowadzi śląska spółka, odmówiła przedłużenia współpracy z NFZ mimo propozycji wydłużenia finansowania do końca 2025 roku. Jak podkreślają specjaliści, funkcjonowanie ośrodka w ramach pierwszego poziomu referencyjnego miało kluczowe znaczenie – pomoc udzielana była bez skierowania, a podejście terapeutyczne skupiało się na pracy środowiskowej, czyli w ścisłej współpracy z rodziną dziecka i jego szkołą. Taki model leczenia wymaga lokalizacji bliskiej miejscu zamieszkania pacjentów. W przypadku dzieci z powiatu oświęcimskiego Rehabilis był jedyną taką możliwością.
Zamknięcie ośrodka oznacza poważną lukę w systemie wsparcia zdrowia psychicznego najmłodszych. O skali potrzeby świadczy reakcja mieszkańców. W ciągu kilku dni pod internetową petycją o zapewnienie ciągłości opieki podpisało się prawie 700 osób. Inicjatorzy akcji apelują do NFZ o pilne działania i zaznaczają, że stawką jest nie tylko komfort psychiczny dzieci, ale często ich zdrowie, a nawet życie. W petycji czytamy, że Rehabilis był dla wielu rodzin ostatnią deską ratunku. „Dzięki tej placówce dzieci odzyskiwały nadzieję, wychodziły z depresji, uczyły się radzić sobie z traumą i lękiem” – podkreślają autorzy.
Małopolski Oddział Wojewódzki NFZ zapewnia, że jest świadomy sytuacji i już ogłosił uzupełniający konkurs na świadczenia w tym zakresie. Problem w tym, że nawet jeśli znajdzie się nowy świadczeniodawca, mało prawdopodobne, by był gotów przyjąć pierwszych pacjentów już na początku lipca. Dla osób potrzebujących pomocy każda luka w dostępności może oznaczać pogłębienie kryzysu.
Ostateczny efekt tych działań okaże się dopiero za kilka tygodni. Dla wielu rodzin to jednak zbyt długo. Pozostaje pytanie, dlaczego – mimo świadomości wagi problemu – nie udało się utrzymać istniejącej placówki choćby do czasu uruchomienia nowej.