Podróże koleją potrafią zaskakiwać, ale to, co spotkało posła Mariusza Krystiana w Pendolino z Krakowa do Warszawy, przejdzie zapewne do historii sejmowych anegdot. Gdy większość pasażerów wertowała smartfony lub drzemała w rytmie stukotu torów, poseł z okręgu małopolskiego wpadł na… owcę. I to nie metaforyczną, lecz jak najbardziej prawdziwą – ubraną w pampersa, spacerującą po wagonie z godnością godną parlamentarnej ławy.
„Jadę Pendolino, a tu kobieta z żywą owcą w pampersie!” – zrelacjonował poseł, wyraźnie oburzony i, jak można sądzić, nieco zagubiony w nowej rzeczywistości PKP. Nie omieszkał też wtrącić politycznego komentarza o „nowych standardach za ministra Klimczaka”, jakby to resort infrastruktury wprowadził przepis o obowiązkowym pampersie dla zwierząt domowych. Poseł Krystian szybko chwycił za telefon, nagrał incydent i wrzucił go do sieci, licząc zapewne, że internauci podzielą jego konsternację.
Reakcja? Cóż, internauci raczej się uśmiechali niż oburzali. Bo choć poseł próbował nadać sprawie wagę moralno-państwową, to trudno traktować na poważnie dramatyzm w głosie człowieka, który dopatruje się upadku kolei państwowej w widoku sympatycznego zwierzaka w pampersie. Zwłaszcza że sama PKP Intercity dopuszcza przewóz zwierząt – byle zabezpieczonych.
Z pomocą przyszła też „ekspertyza” hodowczyni owiec, znajomej posła, która stwierdziła, że samotna podróż jest dla owcy traumatyczna. I może rzeczywiście jest, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że w tej historii więcej emocji przeżył właśnie poseł niż jego wełniany współpasażer.
Pozostaje pytanie, dokąd zmierzała ta nietypowa pasażerka. Może na sejmową komisję rolnictwa, a może po prostu do miasta, które – jak widać – staje się coraz bardziej otwarte na różnorodność gatunkową. Jedno jest pewne: w Pendolino nigdy nie brakuje atrakcji. A poseł Krystian, zamiast martwić się o los owiec, mógłby czasem spojrzeć z dystansem – bo wygląda na to, że w tym pociągu to właśnie on najbardziej potrzebował pampersa, choćby emocjonalnego.