W ciągu pierwszych dwunastu miesięcy od wprowadzenia nowych przepisów (marzec 2024 – marzec 2025) policja tymczasowo zajęła 7611 pojazdów należących do nietrzeźwych kierowców. To średnio 21 konfiskowanych aut dziennie – tylu zmotoryzowanych przyłapano z wysokim stężeniem alkoholu we krwi. Nowelizacja Kodeksu karnego obowiązująca od 14 marca 2024 r. przewiduje bowiem obligatoryjny przepadek pojazdu, jeśli kierowca ma co najmniej 1,5 promila alkoholu we krwi. Taka kara stosowana jest również w przypadku niższego stężenia (powyżej 1,0‰), gdy pijany kierujący spowoduje wypadek, a nawet opcjonalnie przy 0,5‰ – w szczególnie rażących przypadkach za decyzją sądu. Jeżeli sprawca nie jest właścicielem auta (np. prowadzi cudzy lub służbowy samochód), nie uniknie kary finansowej – będzie musiał zapłacić grzywnę równą wartości pojazdu ustalonej z polisy lub średniej rynkowej.

Tak surowe przepisy od początku wywoływały dyskusje. Pojawiły się wątpliwości natury prawnej – czy konfiskata często drogiego mienia jest karą proporcjonalną i sprawiedliwą we wszystkich sytuacjach. Część ekspertów wskazywała, że sztywne odbieranie aut może prowadzić do niejednakowego traktowania sprawców (np. inaczej właściciela starego auta wartego kilka tysięcy, a inaczej współwłaściciela luksusowego samochodu wartego pół miliona). W odpowiedzi Ministerstwo Sprawiedliwości już na początku 2025 r. zaproponowało pewne złagodzenia – m.in. odstąpienie od przepadku, gdy pojazd nie należał wyłącznie do sprawcy, i możliwość orzeczenia zamiast tego wysokiej nawiązki pieniężnej. Modyfikacje te mają na celu utrzymanie zaufania do prawa i uniknięcie poczucia nierówności wobec wymiaru sprawiedliwości.

Statystyki po roku zaostrzeń: mniej pijanych kierowców i wypadków

Pierwsze dane pokazują zauważalny efekt zaostrzonego kursu wobec nietrzeźwych kierujących. W 2024 roku policja zatrzymała o 4339 mniej pijanych kierowców niż rok wcześniej – to spadek do poziomu 91,3 tys., a więc po raz pierwszy od lat liczba ta zeszła poniżej symbolicznej granicy 100 tysięcy. Co istotne, wynik ten osiągnięto przy jeszcze intensywniejszych kontrolach trzeźwości (w 2024 r. przebadano ponad 16 milionów kierowców). Innymi słowy, odsetek kierujących na “podwójnym gazie” zmalał, co może świadczyć o skutku prewencyjnym nowych regulacji. Potwierdzają to statystyki drogowe: w 2024 r. pijani kierowcy spowodowali 1201 wypadków – znacznie mniej niż 1600 odnotowanych w 2023 roku. W wypadkach tych w ubiegłym roku zginęło 151 osób, podczas gdy rok wcześniej ofiar śmiertelnych było aż 251. Rannych zostało odpowiednio 1428 osób (2024) wobec 1741 (2023). Tak drastyczny spadek liczby zdarzeń z udziałem nietrzeźwych przekłada się na realnie uratowane życie wielu ludzi.

Co prawda, ogólna liczba wszystkich wypadków drogowych w Polsce nieznacznie wzrosła w 2024 roku (o 592 więcej niż w 2023), jednak spadek tych spowodowanych alkoholem jest wyraźnym jasnym punktem. Nadal jednak daleko do pełnego sukcesu – nietrzeźwi kierowcy wciąż byli sprawcami około 8% śmiertelnych wypadków w 2024 r. Wciąż co najmniej kilkanaście tysięcy osób rocznie siada za kółkiem po alkoholu, narażając innych na niebezpieczeństwo. To pokazuje, że problem nie został wyeliminowany i potrzebne są dalsze działania, nie tylko restrykcyjne prawo, ale i edukacja oraz zmiana mentalności kierowców.

Co ważne, pozytywna tendencja widoczna była już od początku wdrożenia nowych kar. W pierwszym kwartale 2024 r. służby zanotowały o 1343 mniej przypadków jazdy po alkoholu niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. W samej drugiej połowie marca 2024 (tuż po wejściu w życie konfiskaty aut) dzienna liczba zatrzymań pijanych spadła o kilka procent w porównaniu z pierwszą połową miesiąca. Można przypuszczać, że już sama zapowiedź konfiskat podziałała otrzeźwiająco na część kierowców – świadomość groźby utraty samochodu prawdopodobnie powstrzymała niejedną osobę przed ryzykowną decyzją.

Dlaczego wciąż wsiadają za kółko po alkoholu?

Jeśli jazda po pijanemu spotyka się z powszechnym potępieniem i tak surową karą, co sprawia, że wciąż setki osób ryzykują każdego dnia? Problem jest złożony i ma także podłoże socjologiczne. Statystyki wskazują, że zdecydowaną większość pijanych za kierownicą stanowią mężczyźni, często ludzie młodzi, skłonni do brawury. Według badań Instytutu Transportu Samochodowego nawet 7% Polaków przyznaje, że w ciągu ostatniego miesiąca zdarzyło im się prowadzić “pod wpływem”. Tak wysoki odsetek sugeruje, że oprócz skrajnych przypadków notorycznych pijaków drogowych, mamy do czynienia także z pewnym przyzwoleniem jednostkowym – kierowcy ci wierzą, że „mnie się uda” albo że „przecież wypiłem niewiele”.

Często powtarza się scenariusz weekendowy: spotkanie zakrapiane alkoholem, a następnego dnia poranny powrót autem. Policja zauważa, że najwięcej nietrzeźwych kierujących wpada właśnie w weekendy oraz w poniedziałkowe poranki, co sugeruje, iż wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że wciąż są pod wpływem po nocy spędzonej przy alkoholu. Eksperci mówią wręcz o zjawisku „nieświadomej nietrzeźwości” – kierowca jest przekonany, że wytrzeźwiał, choć w rzeczywistości stężenie alkoholu we krwi nadal przekracza dopuszczalne 0,2‰. Z badań wynika, że ponad 15% polskich kierowców uważa, iż po wypiciu półlitrowego piwa lub kieliszka wina i odczekaniu zaledwie godziny można usiąść za kierownicą. To mit, który może prowadzić do tragedii – organizm zazwyczaj potrzebuje kilku godzin (w zależności od ilości alkoholu, masy ciała itp.), by całkowicie się oczyścić. Niestety, złudne poczucie “już jestem trzeźwy” popycha wielu ludzi do jazdy, choć obiektywnie wciąż mają w organizmie niedozwolone promile.

Innym powodem jest uzależnienie. Szacuje się, że nawet 30% zatrzymywanych pijanych kierowców to osoby z problemem alkoholowym. Dla nich jazda po alkoholu bywa niejako „skutkiem ubocznym” choroby – wiedzą, że łamią prawo, ale potrzeba napicia się okazuje się silniejsza niż rozsądek. Takie osoby często są recydywistami i nie odstraszają ich standardowe kary, co stanowi ogromne wyzwanie dla systemu. W ich przypadku potrzebne są nie tylko sankcje, ale i terapia uzależnień.

Społeczne postawy: od potępienia po kontrowersje

W polskim społeczeństwie od lat umacnia się przekaz: “piłeś – nie jedź”. Jeszcze kilkanaście lat temu zdarzało się przyzwolenie na jednego drinka przed drogą, dziś jednak jest ono minimalne. Ponad jedna trzecia Polaków uważa, że społeczne przyzwolenie na jazdę po pijanemu zmniejszyło się w ostatnich latach. W praktyce oznacza to, że coraz rzadziej znajomi czy rodzina przymykają oko na kogoś, kto chce wsiąść za kółko po alkoholu. Aż 80% badanych deklaruje, że nie pozwoliłoby prowadzić auta osobie, która piła – nawet bliskiej. Co więcej, połowa ankietowanych byłaby gotowa wezwać policję, widząc obcą osobę odpalającą silnik po alkoholu. To dowód na rosnącą nietolerancję dla takich zachowań i poczucie obywatelskiej odpowiedzialności za bezpieczeństwo na drogach.

Na tym tle wprowadzenie konfiskaty aut za promile spotkało się z dużą aprobatą opinii publicznej – wielu ludzi uznało to za długo oczekiwany krok w stronę sprawiedliwości i bezpieczeństwa. Każdy słyszał o tragediach spowodowanych przez pijanych kierowców-recydywistów; wizja, że taki sprawca straci nie tylko prawo jazdy, ale i samochód, daje społeczeństwu pewne poczucie sprawiedliwości. W odczuciu dużej części Polaków kara wreszcie zaczyna być adekwatna do czynu. Pierwsze dni obowiązywania nowych przepisów przyniosły głośne informacje o odebranych autach – już w pierwszy weekend (16–18 marca 2024 r.) policja skonfiskowała 60 pojazdów pijanym kierowcom, co pokazało, że prawo nie jest tylko martwą literą. Takie działania mogły zwiększyć zaufanie do prawa, dowodząc, że jest ono stanowczo egzekwowane.

Nie oznacza to jednak, że wszyscy są bezkrytycznie zachwyceni nowymi regulacjami. Pojawiają się pytania o granice surowości. Według sondaży, tylko 40% kierowców uznaje konfiskatę auta za skuteczną karę dla pijanych sprawców. Wielu ankietowanych zapewne wskazuje, że nieuchronność wykrycia i ukarania jest ważniejsza niż drakońska dotkliwość pojedynczej sankcji. Pojawiają się również głosy, że kluczem jest edukacja i profilaktyka – tak, aby coraz mniej osób w ogóle wpadało na pomysł, by po piciu siadać za kółko. Na szczęście za zaostrzaniem prawa idą także intensywne kampanie społeczne: hasła przypominające o odpowiedzialności kierowców, promowanie postawy zero tolerancji dla promili na drodze czy zachęcanie do używania osobistych alkomatów przed jazdą. Wszystko to ma budować kulturę bezpieczeństwa, w której pijany kierowca będzie absolutnie nieakceptowalny.

Bilans: surowe prawo to nie wszystko

Rok od wprowadzenia konfiskaty aut za jazdę pod wpływem alkoholu przyniósł widoczny postęp – mniej pijanych kierowców na drogach, mniej wypadków i ofiar. Surowe prawo zadziałało odstraszająco na wielu potencjalnych sprawców, a społeczeństwo głośno popiera zasadę, że nie ma pobłażania dla tych, którzy ryzykują cudze życie po alkoholu. Z drugiej strony, wciąż daleko do całkowitego wyplenienia tego zjawiska. Setki osób każdego tygodnia podejmują decyzję, by prowadzić „po kieliszku”, czy to z ignorancji, uzależnienia czy lekkomyślności. Dlatego walka z pijanymi kierowcami musi toczyć się na wielu frontach: poprzez nieubłaganą egzekucję prawa (nieuchronne kontrole i kary), poprzez edukację i zmianę postaw społecznych, a także pomoc tym, którzy zmagają się z nałogiem. Tylko konsekwentne łączenie tych działań sprawi, że widok zatrzymanego przez policję kierowcy, któremu odbierany jest samochód za jazdę po pijanemu, stanie się coraz rzadszym obrazkiem na polskich drogach – ku pożytkowi nas wszystkich.

fot. Czat dżi pi ti