Wielu mieszkańców odbiera to jako formę nacisku, tym bardziej że — jak podkreślają — na rozbudowę urzędniczego zaplecza środki jakoś zawsze się znajdują.
W lokalnych komentarzach przewija się rozgoryczenie związane z kolejnymi decyzjami kadrowymi. Pojawił się nowy doradca w CKiW, w strukturach gminy zatrudniono następnego prawnika, a osoby kojarzone z komitetem wyborczym burmistrz bez większego rozgłosu trafiły na etaty w samorządzie. Dla wielu to symbol nierównych priorytetów, bo gdy chodzi o mieszkańców, dyskusja sprowadza się do „braku środków”, a gdy w grę wchodzą nowe stanowiska, pieniądze szybko się odnajdują.
W sieci narasta poczucie niesprawiedliwości. Ludzie pytają wprost, dlaczego mają ponosić koszty rosnących opłat tylko dlatego, że — ich zdaniem — gmina nie potrafi właściwie planować wydatków. Coraz częściej słychać opinie, że problem nie tkwi w systemie odbioru odpadów, lecz w sposobie zarządzania i wyborze tego, co władze uznają za ważniejsze. Podwyżka miałaby objąć wszystkich, ale rosnące emocje pokazują, że mieszkańcy oczekują przejrzystych działań, a nie argumentów, które brzmią jak stawianie ich pod ścianą.
