Policja ma oko na „drifterów”
Komendant Dańda przyznał, że funkcjonariusze są świadomi planowanego wydarzenia, jakim jest „Walentynkowy Drift”, i zapowiedział wzmożone kontrole. Podkreślił jednak, że interwencja na samym parkingu nie jest prosta – to teren prywatny, a policja może działać jedynie na wniosek mieszkańców, gdy ci zgłoszą zakłócanie porządku publicznego lub miru domowego. Dopiero w momencie, gdy uczestnicy wydarzenia opuszczą parking i włączą się do ruchu drogowego, policjanci będą mogli podjąć bardziej zdecydowane kroki.
Stan techniczny pojazdów pod lupą
Wśród głównych narzędzi, jakie planuje wykorzystać policja, znajdzie się dokładna kontrola techniczna pojazdów opuszczających teren spotu. Największe ryzyko dla kierowców stanowi stan opon – jeśli będą one nadmiernie zużyte na skutek driftingu, funkcjonariusze mogą zatrzymać dowód rejestracyjny i nałożyć mandat. Komendant podkreślił, że nie przewiduje stosowania pouczeń – każda nieprawidłowość będzie skutkować konsekwencjami prawnymi.
Czy policja skutecznie zniechęci uczestników?
Drifting i spoty motoryzacyjne to dla wielu pasja, ale dla innych – uciążliwy hałas i ryzyko niebezpiecznej jazdy. Choć policja zapowiada kontrole, trudno przewidzieć, na ile będą one skuteczne. Część uczestników może po prostu zmienić lokalizację, unikając konfrontacji z funkcjonariuszami. Z drugiej strony, sama zapowiedź działań może odstraszyć część kierowców przed ryzykownymi manewrami.
Czy rzeczywiście uda się ograniczyć nielegalne wyczyny na parkingu w Inwałdzie? Odpowiedź na to pytanie poznamy już wkrótce. Może warto udać się tam z kamerą i zobaczyć, jak wygląda rzeczywistość na miejscu?