Obecnie z dużym zaangażowaniem krytykuje decyzję Rady Miejskiej o nieudzieleniu absolutorium burmistrz Beacie Smolec. Problem w tym, że… sam rok wcześniej zagłosował dokładnie tak samo. Wtedy – jako Przewodniczący Rady – nie wygłaszał emocjonalnych apeli ani nie mówił o szkodliwości politycznych decyzji. Dziś – retoryka znacznie się zaostrzyła.





W czerwcu 2025 roku większość radnych zdecydowała o nieudzieleniu absolutorium obecnej burmistrz. Reakcja jej politycznych sojuszników była natychmiastowa: zdziwienie, oburzenie, mocne słowa w lokalnych mediach i internecie. Wszystko wskazywałoby na poważny precedens… gdyby nie fakt, że dokładnie taka sama sytuacja miała miejsce rok wcześniej.
W czerwcu 2024 roku radni skupieni wokół Beaty Smolec – również zagłosowali przeciwko absolutorium, powołując się, że to dla burmistrza Tomasza Żaka. Wśród głosujących był także Maciej Kobielus. Co istotne, opinia Komisji Rewizyjnej była wtedy pozytywna. Sprawozdanie z wykonania budżetu zostało przyjęte. Mimo to Rada odrzuciła absolutorium. Wówczas nikt z głosujących nie uznawał tego za problem i nie zarzucał politycznej manifestacji.
Wówczas radny Kobielus nie nawoływał do spójności działań i szacunku wobec organów nadzoru. Cóż – być może uznał, że sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Choć z dzisiejszej perspektywy trudno dostrzec wyraźną różnicę. Nie jest w tym zresztą odosobniony. Radny Jakub Guzdek, również krytykujący tegoroczne głosowanie, przez ostatnie lata sam wielokrotnie głosował przeciwko absolutorium – bez medialnych wystąpień czy dramatycznych apeli. Wtedy nie było mowy o politycznych atakach, a decyzje przyjmowano raczej ze spokojem. Dziś ten sam mechanizm budzi wielkie emocje.
Co ciekawe, w obu przypadkach – i w 2024, i w 2025 roku – Regionalna Izba Obrachunkowa uchyliła uchwały o nieudzieleniu absolutorium, wskazując na ich niewystarczające uzasadnienie. W ubiegłym roku nikt się tym przesadnie nie przejął. Ówczesny Przewodniczący Maciej Kobielus nie pojechał na rozprawę do Regionalnej Izby Obrachunkowej, ale nikt w mediach o tym nie informował. Dziś ta sama sytuacja wywołuje protesty i medialne komentarze.



To wszystko prowadzi do dość oczywistego wniosku: w lokalnej polityce zasady działania często zależą od tego, kto aktualnie znajduje się po której stronie sali obrad. Gdy nasi głosują przeciw – to przejaw odpowiedzialności. Gdy inni – to zamach na samorządowe standardy.
Tymczasem zanim padną kolejne publiczne zarzuty, dobrze byłoby przypomnieć sobie własne decyzje i ton zaledwie sprzed roku.