Początek tej historii był równie gwałtowny, co jej finał. Policyjny patrol zauważył osobowe audi, które poruszało się z prędkością wyraźnie przekraczającą dopuszczalne limity – o 48 km/h więcej, niż pozwalały przepisy. Mundurowi dali sygnał do zatrzymania, ale kierowca zamiast zwolnić, wcisnął gaz do dechy i rozpoczął ucieczkę. Ignorował zarówno sygnały świetlne, jak i dźwiękowe, narażając siebie i innych uczestników ruchu na ogromne niebezpieczeństwo.
Pościg zakończył się w Ponikwi, gdzie udało się zatrzymać kierowcę przy wsparciu dzielnicowych. Badanie alkomatem wykazało, że mężczyzna miał w organizmie 1,28 promila alkoholu. Na tym jednak lista jego przewinień się nie kończy – jak ustalili funkcjonariusze, 41-latek miał aktywny zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, wydany przez sąd.
– Kierowca przyznał się do zarzutów, w tym do niezatrzymania się do kontroli drogowej, jazdy pod wpływem alkoholu oraz złamania zakazu sądowego – przekazała asp. Agnieszka Petek, rzeczniczka wadowickiej policji.
Teraz za swoje czyny odpowie przed sądem. Grozi mu do 5 lat więzienia. Cała sytuacja po raz kolejny zwraca uwagę na powracający problem nietrzeźwych kierowców oraz lekceważenia decyzji wymiaru sprawiedliwości. Choć konsekwencje bywają surowe, nie brakuje tych, którzy wsiadają za kółko z pełną świadomością łamania prawa. Tym razem obyło się bez tragedii – ale nie zawsze takie historie kończą się równie „szczęśliwie”.