Zmiany idą dużo dalej. Nowelizacja przewiduje również odbieranie prawa jazdy kierowcom, którzy przekroczą dozwoloną prędkość o ponad 50 km/h — i to nie tylko w terenie zabudowanym, jak było dotąd, ale także na drogach poza miastem. Ministerstwo infrastruktury określa ustawę jako „bat na recydywistów” mający uderzyć w kierowców, którzy świadomie i powtarzalnie łamią przepisy.
Regulacja przywraca także możliwość uzyskania prawa jazdy kategorii B przez osoby, które ukończyły 17 lat — pod warunkiem, że mają pisemną zgodę rodziców lub opiekunów. Ta zmiana ma być odpowiedzią na postulaty środowisk szkoleniowych i samych młodych kierowców, a zarazem odbywać się pod większym nadzorem dorosłych.
Za ustawą głosowało 241 posłów, 28 było przeciw, a 174 wstrzymało się od głosu. Rząd argumentuje, że nowe przepisy zwiększą bezpieczeństwo szczególnie w grupach najbardziej narażonych: dzieci na ścieżkach i pieszych na chodnikach oraz uczestników poważnych zdarzeń drogowych z udziałem kierowców znacznie przekraczających prędkość. Krytycy nowelizacji wskazują, że wprowadza ona bardzo daleko idącą represyjność i może wywołać lawinę spraw odwoławczych, a obowiązek kasków w praktyce przerzuca odpowiedzialność za bezpieczeństwo najmłodszych na rodziców.
Ustawa trafi teraz do Senatu. Jeśli proces legislacyjny przebiegnie bez poprawek, przepisy zaczną obowiązywać jeszcze w tym roku. Wraz z nimi w przestrzeni publicznej ruszy zapewne kolejny spór: o granice odpowiedzialności państwa i rodziców, oraz o to, czy karami można skutecznie wymusić kulturę bezpieczeństwa na drogach.