Jesienna aura sprzyja grzybobraniom, ale w lasach powiatu oświęcimskiego oprócz zapachu sosnowych igieł da się wyczuć także narastające napięcie. W sieci zawrzało po emocjonalnym wpisie jednej z mieszkanek Rudz, która na popularnej grupie Spotted: Zator poprosiła o… niezbieranie grzybów w jej ulubionym miejscu w lesie pod Jankowicami.
– Znalazłam sobie swoje miejsce, gdzie wiem, że są grzyby i od dawna tam jeżdżę – tłumaczyła kobieta, dodając, że niejednokrotnie po pokonaniu kilkudziesięciu kilometrów znajduje już tylko ślady po wyciętych borowikach.
Jej apel, w którym wskazała m.in. na „wypasione fury” podjeżdżające pod sam las i błyskawicznie opróżniające go z grzybów, wywołał gorącą dyskusję. Część komentujących stanęła po jej stronie, wskazując, że doświadczeni zbieracze od pokoleń mają swoje sprawdzone miejsca i traktują je niemal jak rodzinny skarb. Inni podkreślali jednak, że las jest dobrem wspólnym i nikt nie może rościć sobie prawa do jego fragmentu.
– Las należy do wszystkich. Nie można zarezerwować sobie kawałka na wyłączność – zauważył jeden z internautów.
Choć prawo jednoznacznie mówi, że grzybobranie w Polsce jest dozwolone dla każdego, temat poruszył kwestię niepisanych zasad wśród grzybiarzy – wzajemnego szacunku i etyki. Apel mieszkanki Rudz nie zmieni przepisów, ale może sprawi, że ktoś następnym razem poszuka własnego zakątka zamiast wchodzić w ślady innych.
Na razie w lasach pod Jankowicami ciszę przerywa tylko szelest liści i stukot koszyków. A dyskusja o „prywatnych miejscach” w publicznym lesie toczy się dalej – równie zawzięcie, co grzybiarska rywalizacja.
A może najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie „abonamentu na borowiki”? Jeden koszyk w tygodniu gwarantowany, reszta – do dogadania z sąsiadem. Grzyby i tak rosną, gdzie chcą, a może przynajmniej internetowe wojny zamieniłyby się w konkurs na najzabawniejsze zdjęcie z lasu. Bo jak mawiają doświadczeni zbieracze: najważniejsze, żeby koszyk nie był pusty, nawet jeśli zamiast borowika trafi się tylko muchomor do zdjęcia na Facebooka.
fot. AI