W teorii to krok w stronę estetycznej, spójnej przestrzeni. W praktyce – uchwała od lat pozostaje martwa. Dlaczego?

Kluczowym problemem jest brak przepisów wykonawczych, które pozwalałyby egzekwować jej zapisy. Choć dokument jasno wskazuje, co można, a czego nie, brakuje drugiej – równie istotnej – uchwały, która określałaby wysokość kar za łamanie przepisów krajobrazowych. Efekt? Gmina formalnie zakazuje nielegalnych reklam, ale nie ma narzędzi, by skutecznie egzekwować zakaz.

Obrazowo mówiąc – przedsiębiorcy nie mogą umieszczać banerów tam, gdzie uchwała na to nie zezwala, ale urzędnicy nie mogą za to nikogo ukarać. Brakuje podstawy prawnej do nakładania mandatów czy nakazów usunięcia reklam. To trochę jak zakaz, który działa tylko na papierze – każdy widzi, ale nikt nie egzekwuje.

Uchwała nie dotyczy reklam umieszczonych wewnątrz budynków, o ile nie są widoczne z zewnątrz. Nie narusza też przepisów o drogach publicznych, a więc nie obejmuje reklam znajdujących się w pasie drogowym – za to nadal odpowiadają inne przepisy i instytucje.

Choć intencje przy tworzeniu uchwały były słuszne – dbałość o estetykę, ograniczenie chaosu reklamowego, uporządkowanie przestrzeni miejskiej i wiejskiej – to brak konsekwentnych działań sprawia, że mieszkańcy nie widzą realnych efektów. Banery wciąż wiszą tam, gdzie nie powinny, a tablice reklamowe rosną jak grzyby po deszczu.

Jeśli Andrychów chce realnie zadbać o swoją przestrzeń publiczną, kolejny krok wydaje się oczywisty – przygotowanie i uchwalenie przepisów wykonawczych. Dopiero wówczas uchwała krajobrazowa przestanie być dokumentem o dobrych zamiarach i stanie się skutecznym narzędziem kształtującym ład przestrzenny w gminie.