Spotkanie, które odbyło się 18 czerwca, od początku zapowiadało się wyjątkowo. Na trybunach dominowali kibice Beskidu, którzy przyjechali do Krakowa w liczbie kilkuset, ubrani w czerwone barwy klubowe i wyposażeni w efektowną oprawę. Ich doping niósł zespół przez cały mecz, a atmosfera przypominała raczej ligowe derby niż finał regionalnego pucharu.

Bochnianie szybko zaznaczyli swoją obecność – już w 7. minucie objęli prowadzenie, wykorzystując moment zaskoczenia. Trener Damian Rębisz mógł liczyć na dobry początek swoich zawodników, ale Beskid odpowiedział z impetem. W 18. minucie padło wyrównanie i do przerwy utrzymał się remis 1:1.

Prawdziwe emocje przyszły jednak w drugiej połowie. W 79. minucie Sarnecki dał Beskidowi prowadzenie, a dwie minuty później Wróblewski podwyższył na 3:1. Wydawało się, że to koniec historii – jednak piłkarze z Bochni rzucili się do odrabiania strat. W 83. minucie złapali kontakt, a w doliczonym czasie gry doprowadzili do wyrównania, fundując kibicom dogrywkę.

Zmęczenie dawało się we znaki obu drużynom, lecz to andrychowianie zachowali więcej sił – i zimną krew. Gdy wszystko wskazywało na serię rzutów karnych, Bartłomiej Koryga, w ostatniej akcji meczu, wpisał się na listę strzelców i przesądził o triumfie Beskidu.

Ten mecz przejdzie do historii nie tylko klubu z Andrychowa, ale i całego regionalnego futbolu. Pokazał, że pasja, determinacja i wiara do końca mogą poprowadzić zespół do zwycięstwa – nawet w najbardziej dramatycznych okolicznościach.