W środę (12.07) wybraliśmy się w podróż z Andrychowa do Wadowic i z powrotem.

Godzina 15:36 – czekamy na już spóźniony pociąg na stacji Andrychów Dworzec Główny.

Czekamy kolejne 7 minut- i jest, jest i on! EN57 takim jakiego człowiek stworzył. Na oko ma 150 lat.

W środku czysto, dużo miejsca i sporo pasażerów siedzących na miejscach. Nie jest zbyt chłodno z uwagi na upalny dzień, ale można by rzec… przyjemnie.

Tylko ten specyficzny zapach… 

Cena biletu normalnego- 5,40 zł (w cenie toaleta do woli)

Całkiem tanio. 

Po dotarciu na przystanek Wadowice- Podhalanin (podróż trwała 17 minut) idziemy pieszo, kilkaset metrów do kolejnego przystanku- tym razem autoBUSOWEGO.

Na transport czekamy około 40 minut.

W busie ciasno ale chłodno. Ilość pasażerów adekwatna do okresu wakacyjnego.

Koszt biletu normalnego 5 złotych. Czas podróży do Andrychowa – 17 minut.

Tak wygląda szybkie podsumowanie naszej krótkiej podróży.

Wnioski?

Sami zdecydujcie, jednak naszym zdaniem pociąg wygrywa, no może poza ilością połączeń. Tych jest dramatycznie mało a przypominamy, że pociąg papieski jeździ aktualnie w Olkuszu (sic!) 

Rewitalizacja linii kolejowej nr 117 kosztowała 130 milionów złotych!

I co? Co ma z tej rewitalizacji zwykły pasażer, który musi jeździć starym “Kiblem”?-

-Nic. Z naszej perspektywy dosłownie nic. 

Należałoby zadać pytanie “co wolicie?

Nowe przystanki, na których spędzacie chwilę, czy nowoczesne składy? Wygodne i szybkie, w których spędzacie podróż?”

Odpowiedź jest prosta…