To jednak nie koniec batalii z ludźmi władzy. Wezwanie przedsądowe wystosował poseł Filip Kaczyński, domagając się od nas zaprzestania – jak twierdzi – naruszania jego dobrego imienia. Powodem miało być zacytowanie w naszym materiale wypowiedzi nauczycielki, która otwarcie powiedziała, że Kaczyński nie zdał egzaminów zawodowych. Nie była to nasza opinia, a przytoczenie publicznie wyrażonej oceny, która – co ważne – pojawiła się w kontekście szerszej refleksji o poziomie reprezentacji politycznej w regionie.
Kaczyński i Hajnosz to nie tylko partyjni koledzy z PiS, ale również bliscy współpracownicy – Hajnosz od lat pełni funkcję dyrektora jego biura poselskiego. Dziś ta sama dwójka próbuje uciszać dziennikarzy, stosując typowy mechanizm tzw. SLAPP-u – pozwów mających zniechęcić redakcje do podejmowania trudnych tematów. I choć wygraliśmy sprawę, to sama konieczność udziału w kosztownym i czasochłonnym procesie miała być karą samą w sobie. Zamiast uczciwej rozmowy z mieszkańcami – prawnicy i pozwy. Tak wygląda dziś „dialog” lokalnej władzy z obywatelami.
W sprawie Hajnosza wspólnie z nami pozwany został również były burmistrz Wadowic, Mateusz Klinowski. Jego komentarz po ogłoszeniu wyroku mówi wiele o skali tej farsy:
„Hajnosz, obecnie polityk PiS, wcześniej PO, został znaleziony nieprzytomny za kierownicą swojego auta. Gdy sąsiedzi wezwali Policję, ta odstąpiła od czynności po tajemniczym telefonie. Świadkowie, zbywani przez posła Kaczyńskiego i burmistrza Kalińskiego, zgłosili się do mnie. Materiał przygotowany przez redakcję WRZUĆ INFO był rzetelny – sąd to potwierdził.”
Klinowski dodał też, że próba usunięcia Hajnosza ze stanowiska przewodniczącego zakończyła się kompromitacją – sesja nie została zwołana, a przewodniczący… zniknął. Do dziś śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura. Mimo to radni PiS nie dostrzegają w jego postawie niczego niepokojącego.
Wolność mediów to fundament demokracji, szczególnie na poziomie lokalnym, gdzie obywatele mają prawo wiedzieć, kto ich reprezentuje. A trzeba powiedzieć to wprost – fakt, że człowiek, który „często sypia w garażach”, jak sam zeznał w sądzie, nadal stoi na czele Rady Miejskiej w Wadowicach, to nie tylko problem polityczny, ale zwyczajny wstyd dla mieszkańców. I każdy, kto zamiast odpowiedzieć na pytania, sięga po pozwy, potwierdza tylko, jak bardzo boi się jawności.
Mimo prób zastraszania nie zamierzamy milczeć. Będziemy dalej zadawać pytania, pokazywać niewygodne sprawy i opowiadać o tym, o czym inni woleliby nie mówić. Bo to właśnie jest nasza rola – nie klaskać władzy, ale patrzeć jej na ręce.
Wyrok jest nieprawomocny Piotr Hajnosz może się od niego odwołać