To koniec wielkiego dębu z Kleczy Górnej. Drzewo, które przez wiele miesięcy było przedmiotem sporu między urzędnikami, ekologami i mieszkańcami, dziś rano zaczęto wycinać. Mimo wcześniejszego sprzeciwu Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, ostatecznie zapadła decyzja pozytywna – drzewo usuwa się z placu budowy w związku z modernizacją drogi powiatowej nr 1731K Stryszów – Klecza Dolna.

Bezpieczeństwo mieszkańców jest najważniejsze a 500 mieszkańców złożyło podpis pod petycją o usunięcie drzewa. Dodatkowo-co najważniejsze, otrzymaliśmy pozytywną decyzję RDOŚ na wycięcie dębu.– mówi członek zarządu powiatu wadowickiego Sebastian Mlak

To zaskakujący finał sprawy, w której jeszcze niedawno mówiono o przykładzie skutecznej ochrony przyrody. Dąb rosnący tuż przy jezdni był objęty szczególną ochroną ze względu na wiek, stan zdrowotny i wartość krajobrazową. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska podkreślała, że jego wycinka byłaby nieuzasadniona, a projekt drogi powinien zostać dostosowany. Jednak teraz, mimo wcześniejszej odmowy, inwestycja rusza pełną parą – i to kosztem drzewa, które pamiętało jeszcze czasy, gdy w okolicy nie było asfaltu ani samochodów.

Dzisiejsze prace nie kończą się na przycięciu korony – planowane jest całkowite usunięcie pnia wraz z systemem korzeniowym. Tym samym dąb przestanie istnieć fizycznie i symbolicznie. To tym bardziej bulwersujące, że wycinka odbywa się w środku okresu lęgowego, kiedy zgodnie z przepisami nie powinno się prowadzić takich działań, zwłaszcza przy drzewach mogących być siedliskiem ptaków. Procedura jednak została przeprowadzona i zaakceptowana – pytanie, czy nie pod presją inwestycyjną.

Nie sposób nie zauważyć paradoksu: zaledwie kilkaset metrów dalej, przy tej samej drodze, wiosną posadzono kilkadziesiąt młodych drzewek. Miały one symbolizować zieleń i nową jakość w przestrzeni publicznej. Teraz – niemal równolegle – znika drzewo, którego żadna sadzonka nie zastąpi przez najbliższe kilkadziesiąt lat.