Świąteczny wieczór, który dla większości Polaków kojarzy się ze spokojem, dla strażaków okazał się wyjątkowo wymagający. W środę, 24 grudnia, jednostki w całym kraju wyjeżdżały do zdarzeń aż 1043 razy. To bilans pokazujący, że nawet w tak szczególnym dniu zagrożenia nie znikają, a czujność służb pozostaje kluczowa.
Najwięcej pracy przyniosły pożary oraz różnego rodzaju zdarzenia określane jako miejscowe zagrożenia. Strażacy gasili 361 pożarów, reagowali także na ponad pół tysiąca innych niebezpiecznych sytuacji. Zgłoszenia dotyczyły między innymi kolizji, uszkodzeń infrastruktury czy zdarzeń wymagających wsparcia ratowników medycznych. Do jednostek napłynęło również ponad sto fałszywych alarmów, które — choć niepotwierdzone — zawsze wymagają szybkiej reakcji.
Bilans tej doby jest tragiczny. W wyniku pożarów zginęło dwanaście osób, a czternaście zostało rannych. W budynkach mieszkalnych śmierć poniosły trzy osoby. Strażacy odnotowali także kilkadziesiąt interwencji związanych z tlenkiem węgla. Niestety, jedna osoba zmarła w wyniku zatrucia, a dziesięć kolejnych trafiło pod opiekę medyczną. Do jednej z najpoważniejszych tragedii doszło w Opalenicy w Wielkopolsce, gdzie w domu jednorodzinnym zmarła kobieta.
Służby miały również pełne ręce pracy na drogach, przy zdarzeniach chemicznych oraz przypadkach spowodowanych silnym wiatrem. Zgłoszenia napływały praktycznie przez całą dobę, a dyspozytorzy i ratownicy działali bez przerwy.
Strażacy przypominają, że okres świąt sprzyja pożarom i zatruciom czadem. Wskazują na konieczność regularnego sprawdzania instalacji grzewczych, rozsądnego użytkowania piecyków, kominków i kuchenek, a także montażu czujników dymu i tlenku węgla. To proste rozwiązania, które mogą zdecydować o życiu — szczególnie wtedy, gdy dom wypełnia świąteczny gwar, a uwaga bywa rozproszona.