Na pierwszy rzut oka wystawa Lachendry może wydawać się zbiorem sprzeczności. Insekty i pasożyty sąsiadują z dinozaurami i smokami, a ostre linie linorytu układają się w kompozycje pełne zaskakującej miękkości. To właśnie ten kontrast – między tym, co groźne i niepokojące, a tym, co delikatne i emocjonalne – stanowi o sile jego prac. Artysta nie ukrywa swoich fascynacji – zimą, kolorem bordowym, światem natury. To elementy, które przewijają się przez jego dzieła niczym motywy przewodnie, budując spójny, choć wielowarstwowy przekaz.
Lachendro nie boi się brzydoty. Nie chodzi mu jednak o prowokację, lecz o szczerość. Jego prace nie są wygładzone, nie dążą do perfekcji – są emocjonalne, prawdziwe, czasem niepokojące. W warstwach linorytu poszukuje przestrzeni dla osobistych historii i doświadczeń. W każdym szczególe, fakturze czy barwie wybrzmiewa coś więcej niż tylko forma – to echo przeżyć, wspomnień, relacji. Ważne miejsce zajmuje w nich również wdzięczność – szczególnie wobec tych, którzy pomogli mu odkryć własny język artystyczny. Wśród nich wyróżnia osobę Anety Lachendro z MDK w Andrychowie, której wsparcie i mentorskie podejście pozwoliły mu uwierzyć w siłę własnej twórczości.