W sobotę w Kleczy Dolnej podczas organizowanych tam lotów widokowych doszło do groźnie wyglądającego incydentu. Jak relacjonują świadkowie, pilot śmigłowca z pasażerami na pokładzie zahaczył maszyną o linię napowietrzną. Uderzenie spowodowało uszkodzenie konstrukcji śmigłowca, a w miejscu awaryjnego lądowania zapaliła się trawa.
Na szczęście ogień nie rozprzestrzenił się na większą powierzchnię i nie ma informacji, by ktokolwiek ucierpiał w tym zdarzeniu. Zaskakujące jest jednak to, że mimo poważnego charakteru incydentu na miejsce nie została wezwana żadna ze służb ratunkowych ani straż pożarna. Trudno zrozumieć, dlaczego organizatorzy lub obsługa lotów nie zgłosili tego niebezpiecznego zdarzenia.
Sprawa będzie z pewnością miała swój dalszy ciąg. Czekamy na oficjalne stanowisko organizatorów lotów widokowych oraz służb, które mogłyby wyjaśnić, dlaczego w tak ryzykownej sytuacji nikt nie zdecydował się na wezwanie odpowiednich jednostek. Wiadomo już, że śmigłowiec wymaga naprawy, a więcej informacji w tej sprawie pojawi się wkrótce.
Po co wzywać służby do „incydentu” do którego nie było potrzeba ich pomocy? Kto by zapłacił za ich bezsensowny przyjazd ??? Wiadomo że podatnicy…
A może dlatego nie wezwali ponieważ jeden pilot był w trakcie robienia licencji a drugi ma licencję jak 17latek prawojazdy z zielonym listkiem. Masz kasę to się bawisz.. to było w stylu. Kluczyki leżą na stoliku to małolaty chciały się przeleciec po okolicy… a osoba odpowiedzialna za helikopter była na weekendzie .