Nie lubimy robić takich materiałów- zajmują bardzo dużo czasu, a nader wszystko wyczerpują zaufanie do instytucji, których zadaniem jest bronić każdego obywatela.

Dzisiaj POLICJA i historia wypadku Kamila Żyrkowskiego.

To byłby zapewne zwykły informacyjny news

Brzmiałby mniej więcej tak:

W czwartek 27 lipca około godziny 20:40 na skrzyżowaniu ulic Centralnej i Sadowej w Sułkowicach doszło do potrącenia 18-letniego rowerzysty, który z obrażeniami został przewieziony do szpitala w Wadowicach. Policjanci ustalili, że poruszający się rowerem wymusił pierwszeństwo. Został ukarany mandatem.

Tak wyglądałby zapewne ten news a konto Kamila uszczupliło by się o 1300 złotych. Wszystko wskazuje jednak na to, że pogoń za jak najszybszym ukaraniem sprawcy wypadku i nałożeniem na niego mandatu jest zgubna.

Ale od początku.

27 lipca o godzinie 20:47 doszło do zderzenia samochodu osobowego z rowerem. 18-letni Kamil Żyrkowski prawdopodobnie nie zatrzymał się na znaku STOP i wjechał wprost przed maskę samochodu osobowego. Kamil uderza w asfalt i doznaje pęknięcia czaszki, złamania nogi oraz ogólnych otarć. Cudem udaje mu się uniknąć śmierci.  Pierwsze na miejscu wypadku są dwie młode dziewczyny a po chwili prowadzący auto wykonują telefon, ale nie na pogotowie. Dzwonią do ojca kierującej. Kamil leży zakrwawiony na asfalcie. Młode małżeństwo oraz ojciec przez kolejne minuty zwlekają z telefonem na pogotowie. W międzyczasie ojciec podnosi zakrwawionego Kamila Żyrkowskiego i przenosi z jezdni na pobliskie pole, nie bacząc no to, że chłopak może mieć uszkodzony kręgosłup.

Następnie- jak widać na nagraniu pojawia się radiowóz policyjny. Mundurowi przepytują świadków zdarzenia, zapominają jednak o samym poszkodowanym – Kamilu, dając mu jedynie mandat do podpisania, który przekazują chłopakowi (tak wynika z relacji samego Kamila). Kamil zostaje przewieziony na SOR. Jest przy nim ojciec. Na drugi dzień do ojca Kamila dzwoni prowadząca auto wczorajszego dnia kobieta. Ojciec przekazuje Kamilowi, że kobieta, która prowadziła potrzebuje nr. Polisy aby z odszkodowania sprawcy naprawić samochód. Kamil stwierdza jednak, że to nie ona prowadziła auto feralnego dnia.

To zapala lampkę w głowie ojca, który szuka rozwiązania sytuacji i dzwoni do wrzuc.info. Pojawiamy się na miejscu wypadku i rozmawiamy ze wszystkimi mieszkańcami w promieniu kilkuset metrów od skrzyżowania ul. Centralnej i Sadowej na którym doszło do zderzenia. Pozyskujemy materiały filmowe z kamer. Dodatkowo jedna ze świadków (starsza kobieta mieszkająca nieopodal skrzyżowania) twierdzi, że po usłyszeniu huku wybiegła przed dom i usłyszała jak mężczyzna mówi słowa “Wyjechał mi”. Oprócz tego cudem odnajdujemy dwie młode dziewczyny, które tamtego dnia przechodziły przez jezdnię, te opowiadają, że kobieta, która rzekomo prowadziła po kilku minutach od wypadku przebrała buty na szpilkach na wygodne adidasy.

Coś tu śmierdzi…

Idziemy o krok dalej i przez kolejne dni jeździmy wzdłuż i wszerz Sułkowic przepytując ludzi odnośnie wypadku. W końcu dostajemy info- wiemy skąd rodzina jechała i w którym kierunku. Z nagrań do jakich dotarliśmy widzimy, że to mężczyzna wsiada do samochodu i odjeżdża. Oprócz tego sprawdzamy inne kamery wzdłuż drogi, ale widać na nich jedynie bardzo szybko poruszający się pojazd.

Dlaczego najpierw zadzwoniono po ojca a dopiero kilka minut później po karetkę?

Dlaczego ojciec kobiety przeciągnął Kamila na bok i przepuszczał samochody aby jechały dalej?

Dlaczego kobieta przebrała szpilki na wygodne buty przed przyjazdem Policji?

Dlaczego nie sprawdzono kamer, nie przepytano sąsiadów skrzyżowania, a w szczególności Kamila Żyrkowskiego o całą sytuację?

I w końcu Dlaczego para miała by zamienić się miejscami?

Tak wiele pytań a odpowiedzi brak. Zapewne już nie dowiemy się, co było przyczyną ewentualnej zamiany za kierownicą. Być może gdyby nie ciągłe dążenie funkcjonariuszy Policji do jak najlepszych i szybkich wyników, ta sytuacja potoczyłaby się inaczej.

Zadajmy sobie na koniec jedno pytanie- A co gdyby Kamil Żyrkowski zginął?